Geniusz z Wenus. Władca piorunów i twórca promienia śmierci.
„Nie martwi mnie to, że ukradli moje pomysły. Martwi mnie to, że nie mieli swoich własnych”
Inspiracja: W. Bernard Carlson „Tesla. Geniusz na skraju szaleństwa”, Wydawnictwo Poznańskie, 2020 r.
Fantastyczna analiza życia wielkiego wizjonera, władcy piorunów i twórcy XX wieku- Nikoli Tesli.
Nicola Tesla serbski wizjoner, geniusz, ekscentryk i samotnik, którego pomysły wyprzedzały epokę, w jakiej żył.
Tesla opatentował 1200 wynalazków, a mówi się, że przynajmniej drugie tyle nigdy nawet nie opublikował, pozostawiając je w stanie niedokończonych eksperymentów. Jednym z najbardziej tajemniczych jego wynalazków był „Heath beam”- promień śmierci. Wynalazek ten miał być niezwykle skuteczną bronią mogącą zniszczyć każdy samolot, czołg i okręt w ciągu kilku sekund. Według pomysłu wynalazcy, najlepszym sposobem na osiągnięcie całkowitego pokoju byłoby podarowanie każdemu państwu właśnie takiej broni, która zdolna będzie do zatrzymania każdej inwazji.
Jak sam Tesla napisał w liście do swojego znajomego:
"Od lat starałem się znaleźć rozwiązanie największego problemu trapiącego ludzkość – zapewniania ostatecznego pokoju i krok po kroku zmierzałem do idealnego rozwiązania. (…) dopóki państwa są niedoskonałe zabezpieczone przed inwazjami, te z pewnością będą się zdarzać"
Nie do końca zrozumiały przez współczesnych, cały czas borykał się z tymi, którzy wykorzystywali jego osiągnięcia. Co prawda to Edison opatentował żarówkę, ale to Tesla wspólnie z miliarderem i wynalazcą (hamulca pneumatycznego w pociągu) G. Westinghousem rozświetlił Amerykę prądem zmiennym (Edison okropnie się wściekł i za wszelką cenę chciał zdyskredytować Nikole, do tego stopnia, że uśmiercał na ulicach zwierzęta, żeby pokazać jak niebezpieczny jest ten rodzaj prądu). Patent radia, który przypisano G. Marconiemu, Sąd Najwyższy oddał Tesli, chociaż dopiero po jego śmierci.
Urodzony o północy z 8/9 lipca 1856 r. został nazwany przez akuszerkę „dzieckiem burzy” (tamtej nocy szalała gwałtowna burza), na co matka odparła: "Nie! Dzieckiem światła".
I coś w tym było. Zarówno i jedno i drugie towarzyszyły mu przez całe życie. Już jako mały chłopiec wykazywał się dociekliwością i wynalazczością. Skonstruował prototyp maszyny latającej (podobnej do dzisiejszych śmigłowców), której napęd miały tworzyć chrabąszcze przywiązane do wirników, ale jego kolega zjadł owe owady i próba się nie powiodła. Był bardzo przesądny, bał się złych duchów, ogrów i innych stworów ciemności, co nie przeszkadzało mu, jak twierdził, nawiązywać kontakty z pozaziemską cywilizacją i wysyłać międzyplanetarne komunikaty.
„W chłopięctwie cierpiałem na szczególną dolegliwość w formie pojawiających się obrazów, którym często towarzyszyły rozbłyski światła, które przysłaniały mi widok rzeczywistych przedmiotów i zakłócały me myśli i działania. Były to obrazy rzeczy i scen widzianych wcześniej. (…)
Kiedy wypowiadano do mnie słowo, pojawiał mi się przed oczami obraz tego, co słowo to oznaczało, i niekiedy bardzo trudno było mi się zorientować, czy widzę, jest rzeczywiste, czy nie.
Wywoływało to we mnie wielki niepokój i lęk (…). Z pewnością nie były to halucynacje, jakie produkują umysły chore i udręczone, jako że pod innymi względami byłem normalny i zrównoważony”
Na starość chodził po Manhattanie i karmił gołębie. W jednej gołębicy nawet się zakochał i tak opowiadał „Kochałem ją tak jak mężczyzna kocha kobietę, a ona kochała mnie. Jak długo ją miałem moje życie posiadało cel”
Nic dziwnego, że przestano go poważać i zaczęto uważać za szaleńca.
W 1887 r. prawdopodobnie testując mechaniczny oscylator doprowadził do małego trzęsienia ziemi na Manhattanie.
Chciał skonstruować aparat do fotografowania ludzkich myśli i pragnień. „Jestem niemal przekonany, że określony wizerunek ukształtowany w myśli musi, poprzez działanie odruchowe wytworzyć odpowiedni obraz na siatkówce, który może być odczytany przez specjalistyczną maszynę (…) Bo jeśli faktycznie myśl jest odbiciem obrazy na siatkówce, to pozostaje tylko rozstrzygnąć sprawę oświetlenia, wykonać fotografię a następnie za pomocą dostępnych metod- wykonać projekcje na ekranie”.
Pracował nad projektem przenośnego urządzenia do komunikacji, przesyłającego wiadomości głosowe na odległość (telefon komórkowy). Z tej pracy nie ma co prawda telefonu, ale został nam bezprzewodowy transfer energii wykorzystywany do dzisiaj m.in. w ładowarkach.
Skonstruował także indukcyjny silnik elektryczny, którego schemat działania wykorzystywany jest dzisiaj m.in. w samochodach (wiadomo kto to robi...).
W 1895 r. na podstawie jego planów wybudowano I elektrownie wodną na Niagarze, która działała do 1961 r.
Podczas I Światowych Targów Elektryczności zaprezentował „Jajko Kolumba” - przyrząd służył do wyjaśnienia podstaw modelu wirującego pola magnetycznego i silnika elektrycznego. Jajko to, po podłączeniu do zasilania, obracało się wokół własnej osi a następnie samo się podnosiło.
Miał plany statku kosmicznego, a także naddźwiękowego samolotu, który zasilany miał być bezprzewodowo z naziemnych elektrowni. Obliczył, że podróż takim samolotem z Nowego Yorku do Londynu zajęła by 3 godziny!.
W 1900 r. w periodyku „The Century” opublikował artykuł „Problem zwiększania energii człowieka, ze specjalnymi odniesieniami do wykorzystania energii słonecznej”, w którym Tesla opisał, jak uchwycić moc słońca i wiatru oraz jak później wykorzystywać tą odnawialną energię .
Trzeba cały czas mieć na uwadze, że jest to przełom XIX i XX wieku, kiedy co prawda technologia, technika i przemysł gwałtownie się rozwijają, ale takich rewelacji to jeszcze nie było! Trochę to przypomina ponadczasowe badania Leonardo da Vinci. Bez wątpienia Tesla wyprzedzał swoje czasy.
Mimo swojego geniuszu i wizjonerstwa niestety nie potrafił wykorzystać własnego potencjału do wzbogacenia się. Uważał, że z jego wynalazków powinni korzystać wszyscy dla dobra świata. Był zbyt wielkim optymistą...
O swoim promieniu śmierci opowiedział w wywiadzie dla NY Timesa w 1934r. Twierdził, że promień to strumień cząsteczek wysyłanych z prędkością tak ogromną, że jest w stanie „zmieść” z nieba flotę kilku tysięcy samolotów w odległości nawet 400 km od granicy broniącego się kraju. Według opublikowanych przez nich informacji, promień ten potrafił zniszczyć w mgnieniu oka także wojska pancerne oraz nowoczesne okręty wojenne.
Średnica promienia miała wynosić 12 m, a uruchamiane napięcie miało wynosić 80 mln woltów. Przyspieszone cząsteczki (rtęci) osiągały by prędkość 48 razy większą niż prędkość dźwięku, w czym miał pomóc specjalnie skonstruowany generator elektrostatyczny. Wyposażenie wszystkich państw w taką obronę, miało raz na zawsze zakończyć wszystkie konflikty zbrojne.
Wynalazek chciał udostępnić najpierw Lidze Narodów, potem USA a nawet ZSRR.
Podpisał kontrakt z korporacją handlową Amtorg i za kwotę 25 tys. dolarów oddał im specyfikacje urządzeń przyspieszających cząsteczki do 563km/s i uzyskujących napięcie do 50 mln woltów. Nie wiadomo jednak, czy Sowieci testowali to urządzenie, chociaż podobno Tesla zrobił to w 1908 r., kiedy doszło do tajemniczej katastrofy tunguskiej i zniszczenia kilkuset ha Tajgi. Równocześnie zaoferował on plany Brytyjczykom, za bagatela 30 mln dolarów, ale ci grzecznie odmówili. Taka broń z pewnością zrewolucjonizowała by cały przemysł i tak jak marzył wizjoner, zaprowadziła by powszechny pokój, ale musiałyby mieć ją faktycznie wszystkie państwa.
Zresztą nie był on jedyny, który pracował nad tajemniczym promieniem. W 1924 r. niejaki Grindell Matthews ogłosił, że wynalazł promień elektryczny zdolny niszczyć samoloty, ale nie chciał go zademonstrować. Miał on podobno powodować „gotowanie się krwi” u pilotów. Twierdził również, że przy wystarczającej mocy mógł, zatrzymywać statki i obezwładniać piechotę z odległości ponad 6 km. Czyżby kolejna osoba, która bazowała na badaniach Tesli?
Czy naprawdę Tesla, gdyby miał fundusze, byłby w stanie uruchomić taką broń i czy miałaby ona taki zasięg?- nie wiemy, ale znamienne jest to, że Departament Stanu przejął za nią odpowiedzialność.
Odtajnione dokumenty FBI potwierdzają, że faktycznie Tesla opracował „promień śmierci”, a jak niektórzy twierdzą „promień życia” (wcześniej FBI temu zaprzeczało). Biały Dom interesował się zarówno nim, jak i opracowaną nową technologią- bezprzewodowej transmisji energii. Szczególnie zainteresowany był wiceprezydent Henry Wallace, który wydał polecenie stałej obserwacji Tesli przez agentów federalnych, którzy mieli chronić go przed wrogami, chętnymi do przejęcia wynalazku.
Po wybuchu II wojny Tesla zwrócił się do rządu USA, aby wspólnie pracować nad konstrukcją nowej broni- tzw. „telemocy” opartej na bezprzewodowym przesyle energii, ale niestety miał już opinię niezrównoważonego ekscentryka- czarodzieja i do porozumienia nie doszło. Taka opinia nie była do końca bezpodstawna. Tesla co rusz dawał pożywkę opinii publicznej. Zawieszony pomiędzy rzeczywistością a iluzją nie zawsze był w stanie je oddzielić. Zastanawiał się, czy natura jest wielkim kotem i co się dzieje, kiedy Bóg głaszcze ją po grzbiecie? Taki obraz nasunął mu się kiedy bawiąc się z własnym kotem naelektryzował jego sierść i zobaczył iskry elektryczne. I to właśnie to zdarzenie zainspirowało go do zajęcia się elektrycznością (podobnie jak Jamesa Watta zainspirowała para, która podnosiła pokrywkę garnka).
Takie wypowiedzi rodziły obraz ekscentrycznego szaleńca.
Po powrocie do Nowego Jorku, Tesla ogłosił, że jest w stanie zbudować system przekazywania energii elektrycznej do każdego zakątka ziemi, bez żadnych przewodów. Jak twierdził, każdy może mieć teraz dowolną ilość prądu wystarczy, że wbije w ziemię żelazny pręt! tym pomysłem zainteresował się magnat finansowy John Morgan, który zdecydował się sfinansować realizację pomysłu Tesli. Morgan wypłacił na ten cel 150 000 dolarów, a Tesla wybrał miejsce niedaleko Shoreham na Long Island, gdzie miała powstać pierwsza stacja przekaźnikowa. Miejscu temu nadano nazwę Wardenclyffe. Z całej stacji, najważniejszym elementem była stalowa, kratownicowa wieża o wysokości 56 metrów, zwieńczona na szczycie stalową kopułą. Była utwierdzona na głębokość 70 m. Pod wieżą wykopano szyb głębokości 30 metrów! Wardenclyffe miało być miejscem, skąd po raz pierwszy popłynie na świat darmowa energia. Tesla ostro wziął się do realizacji przedsięwzięcia. Niestety Morgan wycofał się z projektu i niedokończona Wardenclyffe upadła. Ostatecznie wysadzono ją w powietrze w 1917 r., argumentując dość głupio, że jest ona punktem orientacyjnym dla niemieckich U-bootów. Istniejący pod wieżą 30 metrowy szyb służył przez lata jako śmietnik toksycznych odpadów chemicznych. Następny, niesamowity pomysł Tesli, to samochód napędzany silnikiem elektrycznym, ale silnikiem niepodłączonym do żadnego, zrozumiałego dla ludzi źródła prądu!
Do tego jeszcze jego "proroctwa", o których opowiedział w wywiadzie dla magazynu "Liberty". W artykule "Maszyna, która zakończy wojnę", wynalazca mówi nieskromnie: "Przepowiadanie jest ryzykowne. Człowiek nie może przewidzieć odległej przyszłości, ale […] wiele zdarzeń, o których dawno wspominałem, stało się faktem w pierwszych trzech dekadach XX wieku. Zdaje się, że zawsze wyprzedzałem swoje czasy…".
Kiedy uzyskał ostatni swój patent na dwupłatowiec pionowego startu, zamknął swoje biuro. Będąc bankrutem i mając ogromne długi tułał się od hotelu do hotelu, oferując swoje wynalazki w zamian za mieszkanie. Osamotniony (zostały mu tylko gołębie) zmarł z 7/8 stycznia 1943 r. prawdopodobnie na zakrzepicę lub zawał serca. Na pogrzebie zjawiło się ponad 2000 osób. FBI utajniło zarówno okoliczności śmierci, jak i zabezpieczyło jego dokumenty (a przynajmniej ich część, ponieważ prawdopodobnie z mieszkania wyniesiono część notatek przed przybyciem urzędników). Trzeba powiedzieć, że zebrane przez Agencję dokumenty zawierające specyfikacje techniczne jego wynalazków zajmowały pojemność 2 ciężarówek! Więc to, co dostało się do opinii publicznej to tylko niewielka ich ilość. Jednym z agentów FBI pracujących nad przejętymi dokumentami Tesli był John G Trump, wujek Donalda Trumpa (wcześniej cały czas FBI zaprzeczało, że miało jakiekolwiek dokumenty Tesli).
Jednym z wynalazków, szczegółowo opisanych w odtajnionych aktach jest konstrukcja i działanie latającego dysku o napędzie antygrawitacyjnym, ale rząd USA wstrzymał jego produkcję.
Poza tym, zaraz po zakończeniu wojny powstał w bazie sił powietrznych w Ohio „Projekt NICK”, który miał na celu przetestowanie wynalazków Tesli. Oczywiście projekt był tajny, a wyniki eksperymentów nigdy nie zostały opublikowane. Wiadomo tylko, że się nie udał z powodu zbyt dużych braków w zapiskach.
Część dokumentów zabrał bratanek Tesli, który przekazał je później do Wydziału Elektrotechnicznego Uniwersytetu w Belgradzie. Jednak prawie 40% nadal znajduje się w rękach USA, jednak ci na razie nie mają zamiaru reszty opublikować. Z tych projektów prawdopodobnie korzysta obecnie Elon Musk…
I ty chichot zmarłego!
Kiedy uzyskał ostatni swój patent na dwupłatowiec pionowego startu, zamknął swoje biuro. Będąc bankrutem i mając ogromne długi tułał się od hotelu do hotelu, oferując swoje wynalazki w zamian za mieszkanie. Osamotniony (zostały mu tylko gołębie) zmarł z 7/8 stycznia 1943 r. prawdopodobnie na zakrzepicę lub zawał serca. Na pogrzebie zjawiło się ponad 2000 osób. FBI utajniło zarówno okoliczności śmierci, jak i zabezpieczyło jego dokumenty (a przynajmniej ich część, ponieważ prawdopodobnie z mieszkania wyniesiono część notatek przed przybyciem urzędników). Trzeba powiedzieć, że zebrane przez Agencję dokumenty zawierające specyfikacje techniczne jego wynalazków zajmowały pojemność 2 ciężarówek! Więc to, co dostało się do opinii publicznej to tylko niewielka ich ilość. Jednym z agentów FBI pracujących nad przejętymi dokumentami Tesli był John G Trump, wujek Donalda Trumpa (wcześniej cały czas FBI zaprzeczało, że miało jakiekolwiek dokumenty Tesli).
Jednym z wynalazków, szczegółowo opisanych w odtajnionych aktach jest konstrukcja i działanie latającego dysku o napędzie antygrawitacyjnym, ale rząd USA wstrzymał jego produkcję.
Poza tym, zaraz po zakończeniu wojny powstał w bazie sił powietrznych w Ohio „Projekt NICK”, który miał na celu przetestowanie wynalazków Tesli. Oczywiście projekt był tajny, a wyniki eksperymentów nigdy nie zostały opublikowane. Wiadomo tylko, że się nie udał z powodu zbyt dużych braków w zapiskach.
Część dokumentów zabrał bratanek Tesli, który przekazał je później do Wydziału Elektrotechnicznego Uniwersytetu w Belgradzie. Jednak prawie 40% nadal znajduje się w rękach USA, jednak ci na razie nie mają zamiaru reszty opublikować. Z tych projektów prawdopodobnie korzysta obecnie Elon Musk…
I ty chichot zmarłego!
Uważał, że jego największe wynalazki są bezpiecznie ukryte w jego głowie! Ups! Poza tym używał też specjalnego kodu do szyfrowania notatek, co utrudniło korzystanie z jego osiągnięć.
W odtajnionych dokumentach FBI znajdujemy również raport "Interplanetary Sessions Newsletter" ("Biuletyn Komunikacji Międzyplanetarnej") z 1957 r. W raporcie pojawia się stwierdzenie, że Tesla przybył na Ziemię z innej planety, prawdopodobnie miała to być Wenus. Taką informację uzyskała, dzięki urządzeniu do komunikacji międzyplanetarnej Margaret Storm, która była przydzielona do grupy pracującej z "ludźmi z kosmosu"- takie MiB.
Storm tak opisała komunikator: "Zostało ono oddane do eksploatacji w 1950 r. i od tego czasu inżynierowie Tesli byli w bliskim kontakcie z jego statkami kosmicznymi. Obcy odwiedzali inżynierów wielokrotnie i powiedzieli nam, że Tesla był Wenusjaninem, który przybył na tę planetę, gdy był dzieckiem, w 1856 r. Pozostawiono go z panem i panią Teslą w odległej górzystej krainie, znanej obecnie jako Jugosławia".

Opisy wynalazków Tesli, pixabay.com
Jednak śmierć naukowca nie zakończyła niespodzianek.
Na łożu śmierci oficer SS Otto Skorzeny przyznał, że to on osobiście udusił wynalazcę. Wspólnie z innym nazistą Reinhardem Gehlenem ukradli zawartość sejfu Tesli i dostarczyli go samemu Hitlerowi (Otto Skorzeny był najlepszym komandosem Hitlera, okrutnym zabójcą i jednym z wielu nazistów, którzy uniknęli odpowiedzialności za zbrodnie wojenne. Jednak według źródeł mieszkał on w Hiszpanii, a co ważniejsze zmarł w1975r. Natomiast ta informacja pochodzić miała z jego ostatniego wywiadu z 1990 r., więc raczej nie to możliwe.... Chociaż prawdą jest, że Otto miał bardzo bliskie kontakty z CIA, jak również z Mosadem, ale na pewno nie mieszkał na stałe w USA). Co przywódca nazizmu zrobił z rzekomo dostarczonymi mu dokumentami?- takiej informacji Otto nie podał.
Jest jeszcze jedna zagwoztka. Dlaczego wywiad, którego Tesla udzielił w 1899 r. dziennikarzowi o nazwisku John Smith był ukrywany przez ponad 100 lat i dopiero został opublikowany w 2016 r.?
Może kolejny fascynat teorii spiskowych zdoła to zbadać…
Prochy Tesli są przechowywane w okrągłej urnie w Muzeum Tesli w Belgradzie.
Polecam również materiał https://www.scribd.com/document/595367615/Nikola-Tesla-zosta%C5%82-zamordowany-przez-Otto-Skorzeny-ego-Tajna-historia-Sott-net#
Źródła:
W odtajnionych dokumentach FBI znajdujemy również raport "Interplanetary Sessions Newsletter" ("Biuletyn Komunikacji Międzyplanetarnej") z 1957 r. W raporcie pojawia się stwierdzenie, że Tesla przybył na Ziemię z innej planety, prawdopodobnie miała to być Wenus. Taką informację uzyskała, dzięki urządzeniu do komunikacji międzyplanetarnej Margaret Storm, która była przydzielona do grupy pracującej z "ludźmi z kosmosu"- takie MiB.
Storm tak opisała komunikator: "Zostało ono oddane do eksploatacji w 1950 r. i od tego czasu inżynierowie Tesli byli w bliskim kontakcie z jego statkami kosmicznymi. Obcy odwiedzali inżynierów wielokrotnie i powiedzieli nam, że Tesla był Wenusjaninem, który przybył na tę planetę, gdy był dzieckiem, w 1856 r. Pozostawiono go z panem i panią Teslą w odległej górzystej krainie, znanej obecnie jako Jugosławia".
Jednak śmierć naukowca nie zakończyła niespodzianek.
Na łożu śmierci oficer SS Otto Skorzeny przyznał, że to on osobiście udusił wynalazcę. Wspólnie z innym nazistą Reinhardem Gehlenem ukradli zawartość sejfu Tesli i dostarczyli go samemu Hitlerowi (Otto Skorzeny był najlepszym komandosem Hitlera, okrutnym zabójcą i jednym z wielu nazistów, którzy uniknęli odpowiedzialności za zbrodnie wojenne. Jednak według źródeł mieszkał on w Hiszpanii, a co ważniejsze zmarł w1975r. Natomiast ta informacja pochodzić miała z jego ostatniego wywiadu z 1990 r., więc raczej nie to możliwe.... Chociaż prawdą jest, że Otto miał bardzo bliskie kontakty z CIA, jak również z Mosadem, ale na pewno nie mieszkał na stałe w USA). Co przywódca nazizmu zrobił z rzekomo dostarczonymi mu dokumentami?- takiej informacji Otto nie podał.
Jest jeszcze jedna zagwoztka. Dlaczego wywiad, którego Tesla udzielił w 1899 r. dziennikarzowi o nazwisku John Smith był ukrywany przez ponad 100 lat i dopiero został opublikowany w 2016 r.?
Może kolejny fascynat teorii spiskowych zdoła to zbadać…
Polecam również materiał https://www.scribd.com/document/595367615/Nikola-Tesla-zosta%C5%82-zamordowany-przez-Otto-Skorzeny-ego-Tajna-historia-Sott-net#
Źródła:
http://www.cheops4.org.pl/cheos/viewtopic.php?t=583&start=50 i www.wynalazca.tv/projekt-promienia-smierci-tesli/
https://www.youtube.com/watch?v=SyBLXWgNvdk
https://presume.pl/nikola-tesla-promien-smierci
https://wynalazca.tv/projekt-promienia-smierci-tesli/
https://vault.fbi.gov/nikola-tesla
https://www.youtube.com/watch?v=SyBLXWgNvdk
https://presume.pl/nikola-tesla-promien-smierci
https://wynalazca.tv/projekt-promienia-smierci-tesli/
https://vault.fbi.gov/nikola-tesla
Komentarze
Prześlij komentarz