Jak ślepcy w mgle… Zamachy na Józefa Stalina.
Inspiracja: Michael Dobbs „Szpieg w Jałcie”, wyd.: AMF Plus Group, Andrzej Findeisen, 2008r.
Jurij Boriew „Prywatne życie Stalina”, wyd. Oficyna Literatów Rój, 1989r.
O tym kim był Józef Stalin wie chyba każdy człowiek.
Z pochodzenia Gruzin, ukochany syn matki, Soso- bękart z nieprawego łoża, dziecko popa choć oficjalnie szewca- alkoholika, który znęcał się nad nim, niedoszły ksiądz, przestępca, zesłaniec, a w końcu bolszewik, kinoman, psychopata i najpotężniejszy dyktator XX wieku.
Ile było zamachów na Józefa Stalina trudno dzisiaj określić. Pewne jest to, że żaden się nie udał (podobnie jak na Hitlera czy też na Fidela Castro). Jednak co najmniej kilka z nich miało bardzo ciekawy przebieg.
Radziecki wódz z manią prześladowczą, był bardzo dobrze chroniony i dostęp do niego miały tylko wybrane osoby. Stalin nosił kamizelkę kuloodporną i poruszał się opancerzonymi samochodami. Starał się ograniczać spotkania z „ludem” i właściwie nie ruszał się ze swojego gabinetu. Nawet kazał skrócić wszystkie zasłony, aby zamachowcy nie mieli się gdzie ukrywać. Okna natomiast miały pancerne szyby, żeby nie można było ich przestrzelić.
Skrupulatnie sprawdzano wszystkie posiłki, a karafka wodza była zamykana na kluczyk. Stalin miał też kilku sobowtórów, którzy wyręczali go podczas manifestacji, imprez masowych czy obchodów świąt państwowych. Kiedy wyjeżdżał, to nie wiadomo było w której limuzynie jest on, a w której jego sobowtór. Oczywiście samochody jechały w eskorcie, a cały przejazd ochraniali funkcjonariusze NKWD. Ponieważ Stalin bał się latania samolotem, więc dalekie podróże odbywał pociągiem. Na całej trasie wzdłuż torów stali wojskowi i funkcjonariusze NKWD. Jak widać dostęp do Wodza był naprawdę utrudniony (podobnie zresztą jak do Fidela Castro, czytaj: "Nieśmiertelny underdog").
Chcąc więc przeprowadzić zamach trzeba było przekonać któregoś z jego najbliższych współpracowników aby wzieli udział w spisku.
Jurij Boriew w książce „ Prywatne życie Stalina”, opisując życie wodza ZSRR podaje przykłady kilka prób zamachów, jednak niektóre z nich budzą wątpliwości. Spreparowano je na potrzeby propagandy sowieckiej. Cały naród drżał o życie swego Ojca. Jak twierdzi autor za częścią zamachów stał Ławrientij Beria i nie dlatego, że chciałby zabić Stalina, tylko aby cały czas utrzymywać go w stanie zagrożenia i paranoi na punkcie szpiegów, zamachowców i agentów. Przez to pozycja szefa NKWD była nienaruszalna.
Pierwszy przykład:
„Sekretarz generalny WKP(b) wypoczywał akurat nad Morzem Czarnym i któregoś dnia zażyczył sobie wycieczki kutrem. Przepływając koło małej wysepki usłyszał wystrzał armatni. Natychmiast wpadł w panikę i kazał zawrócić”
Oficjalnie przekazano informację o próbie zamachu, jednak okazało się, że armatni wystrzał miał być ostrzeżeniem dla stacjonującego tam garnizonu z powodu wypadku jednego z żołnierzy (trzeba było wezwać motorówkę, by przewiozła go do szpitala). „Winnych” i ich dowódcę niezwłocznie aresztowano.
Drugim przykładem był świetnie zainscenizowany zamach, niestety z dramatycznym końcem dla mężczyzn, którzy zostali do tego celu wybrani. Kiedy Beria i Stali pływali wzdłuż brzegu na Krymie, grupa mężczyzn ostrzelała kuter. Oczywiście Beria przesłonił wodza własnym ciałem, a funkcjonariusze NKWD zastrzelili wszystkich agresorów. Nikt nie powiedział „zamachowcom”, że w broni były ślepe naboje, a sami zostaną ostrzelani z tych prawdziwych. Zlikwidowano cały oddział.
Trzecim „przygotowanym” zamachem było wydarzenie na kolacji na Kremlu. Beria przed posiłkiem rozmawiał z kelnerem, a źródła tak opisują całe zdarzenie: „Beria (…) spytał kucharza, czy ma pistolet.
– Nie – odparł kucharz – po co mi pistolet?
– A nuż przyjdzie wam bronić towarzysza Stalina. Należycie przecież do jego najbliższego otoczenia, koniecznie musicie mieć broń.
Kucharz posłusznie przyjął pistolet od Berii i wrócił do pracy. Kiedy przyszedł czas na kolację osobiście ją podawałł. Nagle Beria wstał i wykrzyknął: „Oddać broń!”. Kucharz wpadł w panikę, sięgnął po pistolet i próbował się tłumaczyć” Niestety nie dane mu było wyjaśnić całą sytuację ponieważ Beria zabił „zamachowca i wroga rewolucji”.
To przykłady zainscenizowanych zamachów, a teraz kilka prawdziwych:
Pod koniec 1938 r. wywiad japoński przygotował operację pod kryptonimem „Niedźwiedź”, w której sześciu bojowników z tzw. „Związku Rosyjskich Patriotów” miało dokonać zamachu podczas wizyty Stalina w sanatorium w Soczi. Niestety spisek został odkryty przez agenta radzieckiego o pseudonimie „Leo”. Japończycy mieli jeszcze jedną próbę zamachu, chcieli podłożyć bombę w Mauzoleum Lenina i zdetonować ją w czasie obchodów pierwszomajowych, gdy Stalin i inni politycy ZSRR znajdą się w budynku. Tą akcję również udaremnił „Leo”.
Kolejnym prawdziwym planem zamachu była zorganizowana przez wywiad nazistowski akcja „Długi skok”. Celem było wyeliminowanie nie tylko Stalina, ale też pozostałych przywódców z Wielkiej Trójki podczas konferencji w Teheranie. "To byłoby coś, gdyby zdołali nas dopaść" - miał później zauważyć Roosevelt. Po porażkach w wojnie z Rosją naziści opracowali plan zamachu. Szczególnie zależało im na Stalinie ze względu na to, że po jego śmierci, ZSRR pogrążył by się w chaosie, a walczący o władzę po nim z pewnością chętnie przystali by na układ z III Rzeszą, kończąc wojnę na wschodzie. Uzbrojony niemiecki oddział miał przeniknąć do radzieckiej ambasady w Teheranie przez system kanalizacyjny zaopatrujący budynek w wodę. Akcja miała rozpocząć się 30 listopada, czyli w dniu 69. urodzin Winstona Churchilla, bo jak zakładano wszyscy z pewnością celebrowali by tą uroczystość. Kierującym operacją został SS-Sturmbannführer Otto Skorzeny, ten sam, który uwolnił Mussoliniego ze schroniska w Alpach. Kilkadziesiąt kilometrów od miasta Niemcy zrzucili, kilkuosobowe grupy komandosów wraz ze sprzętem i uzbrojeniem. Do operacji zaangażowano również radzieckich jeńców wojennych, którzy mieli ułatwić przedarcie się przez ochronę budynku.
Jednym z nich był Nikołaj Iwanowicz Kuzniecow, podwójny agent NKWD, dzięki któremu Rosjanie uzyskali informację, że Niemcy wiedzą o spotkaniu „Wielkiej Trójki” i planują przeprowadzić zamach. Z kolei inny podwójny agent szwajcar Ernst Merser, przekazał informacje wywiadowi brytyjskiemu. Jest to co najmniej dziwne, że Niemcy tak nieudolnie przygotowywali zamach, że potencjalne ofiary doskonale o tym wiedziały. Po przechwyceniu informacji wzmocniono ochronę kanałów, a grupa sowieckich agentów pod kierownictwem 19-letniego Geworka Wartaniana zlokalizowała komandosów i ich radiostacje i tym samym uniemożliwiła całą akcję. Wówczas Niemcy opracowali nowy plan, zakładający podłożenie pod ambasadą 5 ton trotylu, ale to się również nie udało. Na panewce spalił także pomysł przemycenia broni w dziennikarskiej kamerze na spotkania wodzów z prasą.
Operacja „Wielki skok” zawierała osobiste wytyczne Hitlera (fot. Topical Press Agency/Getty Images)
Szef niemieckiej dyplomacji Joachim von Ribbentrop miał własny pomysł na zabicie Stalina. Chciał użyć specjalnego długopisu-pistoletu „Powiedziałem Führerowi o mojej gotowości poświęcenia się dla dobra Niemiec. Zaaranżuje się konferencję ze Stalinem, a moim zadaniem będzie zastrzelenie radzieckiego przywódcy”. Hitler się na to nie zgodził.
Pod koniec 1938 r. wywiad japoński przygotował operację pod kryptonimem „Niedźwiedź”, w której sześciu bojowników z tzw. „Związku Rosyjskich Patriotów” miało dokonać zamachu podczas wizyty Stalina w sanatorium w Soczi. Niestety spisek został odkryty przez agenta radzieckiego o pseudonimie „Leo”. Japończycy mieli jeszcze jedną próbę zamachu, chcieli podłożyć bombę w Mauzoleum Lenina i zdetonować ją w czasie obchodów pierwszomajowych, gdy Stalin i inni politycy ZSRR znajdą się w budynku. Tą akcję również udaremnił „Leo”.
Kolejnym prawdziwym planem zamachu była zorganizowana przez wywiad nazistowski akcja „Długi skok”. Celem było wyeliminowanie nie tylko Stalina, ale też pozostałych przywódców z Wielkiej Trójki podczas konferencji w Teheranie. "To byłoby coś, gdyby zdołali nas dopaść" - miał później zauważyć Roosevelt. Po porażkach w wojnie z Rosją naziści opracowali plan zamachu. Szczególnie zależało im na Stalinie ze względu na to, że po jego śmierci, ZSRR pogrążył by się w chaosie, a walczący o władzę po nim z pewnością chętnie przystali by na układ z III Rzeszą, kończąc wojnę na wschodzie. Uzbrojony niemiecki oddział miał przeniknąć do radzieckiej ambasady w Teheranie przez system kanalizacyjny zaopatrujący budynek w wodę. Akcja miała rozpocząć się 30 listopada, czyli w dniu 69. urodzin Winstona Churchilla, bo jak zakładano wszyscy z pewnością celebrowali by tą uroczystość. Kierującym operacją został SS-Sturmbannführer Otto Skorzeny, ten sam, który uwolnił Mussoliniego ze schroniska w Alpach. Kilkadziesiąt kilometrów od miasta Niemcy zrzucili, kilkuosobowe grupy komandosów wraz ze sprzętem i uzbrojeniem. Do operacji zaangażowano również radzieckich jeńców wojennych, którzy mieli ułatwić przedarcie się przez ochronę budynku.
Jednym z nich był Nikołaj Iwanowicz Kuzniecow, podwójny agent NKWD, dzięki któremu Rosjanie uzyskali informację, że Niemcy wiedzą o spotkaniu „Wielkiej Trójki” i planują przeprowadzić zamach. Z kolei inny podwójny agent szwajcar Ernst Merser, przekazał informacje wywiadowi brytyjskiemu. Jest to co najmniej dziwne, że Niemcy tak nieudolnie przygotowywali zamach, że potencjalne ofiary doskonale o tym wiedziały. Po przechwyceniu informacji wzmocniono ochronę kanałów, a grupa sowieckich agentów pod kierownictwem 19-letniego Geworka Wartaniana zlokalizowała komandosów i ich radiostacje i tym samym uniemożliwiła całą akcję. Wówczas Niemcy opracowali nowy plan, zakładający podłożenie pod ambasadą 5 ton trotylu, ale to się również nie udało. Na panewce spalił także pomysł przemycenia broni w dziennikarskiej kamerze na spotkania wodzów z prasą.
Szef niemieckiej dyplomacji Joachim von Ribbentrop miał własny pomysł na zabicie Stalina. Chciał użyć specjalnego długopisu-pistoletu „Powiedziałem Führerowi o mojej gotowości poświęcenia się dla dobra Niemiec. Zaaranżuje się konferencję ze Stalinem, a moim zadaniem będzie zastrzelenie radzieckiego przywódcy”. Hitler się na to nie zgodził.
Kolejna operacja, zaplanowana na wrzesień 1944 roku, opatrzona została kryptonimem „Zeppelin” lub bardziej znanym „Szach czerwonemu królowi”. Wykonawcą zamachu miał być niejaki Piotr Szyło, a raczej Fiodor Tawrin alias Politkow, który dostał się do niewoli niemieckiej, a w 1943 roku przeszedł na ich stronę. Otrzymał on pseudonim mjr Koroliew i wraz z żoną Sonią mieli dokonać zamachu na Stalina kiedy ten będzie jechał na drodze do Kuncewa. Sonia przeszła kurs radiotelegrafistki i miała nadawać na bieżąco meldunki. Przedstawiono różne warianty: albo strzelenie do Stalina zatrutymi nabojami, albo specjalnie skonstruowaną pancerzownicą na bazie pancerfausta, odpalaną z ukrytej w ramieniu wyrzutni (pancerfaust to niemiecki bezodrzutowy granatnik przeciwpancerny jednorazowego użytku). Tak pancerzownica potrafi przebić kilkucentymetrowy pancerz z odległości do 30 m. Kolejnym pomysłem było użycie zdalnie sterowanej miny magnetycznej opracowanej przez niemieckich inżynierów przyczepionej do limuzyny Stalina.
Mjr Koroliew miał jechać do Moskwy, żeby się wyleczyć z pofrontowych ran (niemieccy lekarze przeprowadzili na nim odpowiednie zabiegi medyczne tak, aby wyglądał jakby był okaleczony w walce). Cała akcja była tak perfekcyjnie przygotowana, że jak mówią źródła, nawet paliwo w baku motocykla było produkcji radzieckiej, a w wózku była dobrze zabezpieczona broń.
„W bagażniku motocykla rosyjscy śledczy znaleźli prawie 430 tys. rubli, kilka sztuk broni palnej i cały sprzęt przygotowany do operacji "Zeppelin". Po rozkręceniu na drobne części motoru i kosza dla pasażera NKWD znalazło jeszcze ponad 100 rodzajów stempli urzędniczych i wojskowych używanych w Związku Radzieckim i Armii Czerwonej, kilkadziesiąt medali, ładunki wybuchowe i kilkanaście par fałszywych dokumentów” (www.geekweek.interia.pl).
Agent Abwehry Szyło/Tawrin/Koroliow (z prawej) z SS-Obersturmbannführerem Heinzem Greifem. Fot. Wikimedia/Общественное достояние
Pierwszym krokiem było zrzucenie grupy spadochroniarzy, którzy przygotowali lądowisko dla samolotu. Jednak, kiedy samolot miał wylądować zatrzymał go silny ostrzał przeciwlotniczy i pilot musiał zmienić lądowisko na oddalony o ok. 90 km od Moskwy Karmanów. Tam podczas lądowania maszyna zapaliła się i nie mogła wrócić na przygotowane wcześniej miejsce. W końcu udało się i można było rozpocząć operację. Była noc z 5 na 6 września 1944r. Koroliowie wsiedli na motocykl i ruszyli na szosę Smoleńsk - Moskwa. Pozostała część załogi w dwóch grupach miała dostać się na wyznaczone miejsce, za linią frontu. Agenci dojechali około 45 km od Moskwy, gdzie zatrzymał ich patrol do kontroli. Zabrali dokumenty do wartownika, by za chwilę wrócić z byłym dowódcą Sawrina z Armii Czerwonej, który oczywiście poznał swojego byłego żołnierza. Małżonków aresztowano i przekazano NKWD. "Uprzejmie poproszeni| przyznali, że są agentami nazistowskimi i podjęli współpracę z Rosjanami. Radziecka operacja pod kryptonimem "Mgła" miała na celu oszukiwanie niemieckiego wywiadu co do dalszych przygotowań do zamachu. Podobno Niemcy dopiero w 1945r zorientowali się, że są wprowadzani w błąd. NKWD wykorzystywała jeszcze jakiś czas małżeństwo Tawrinów, aby w końcu oskarżyć ich o zdradę stanu i skazać na karę śmierci. Wyrok wykonano w 1952r.
Operacja „Zeppelin” była naprawdę przygotowana do najdrobniejszego szczegółu, nie przewidziano tylko, że Rosjanie wiedzieli o całej akcji z meldunków zakonspirowanego agenta sowieckiego o pseudonimie Justus (prawdopodobnie był to Martin Bormann, który przekazywał do ZSRR najściślej strzeżone tajemnice III Rzeszy).
Szansa na zabicie Stalina nie została wykorzystana.
Dyktator zmarł 5 marca 1953r. Na jego pogrzeb przyszedł prawdopodobnie ponad milion ludzi i był taki tłok, że kilkaset osób zadeptano na śmierć. Korespondenci zachodni opisywali wielką miłość narodu sowieckiego do Ojca Narodu i przeogromny żal „osieroconego ludu”. Niektórzy natomiast twierdzili, że tłumy przybyłe na pogrzeb chciały upewnić się, że skończyły się rządy tyrana i dyktator naprawdę nie żyje.
Istnieje hipoteza, że śmierć Stalina również nastąpiła w wyniku zamachu. I znowu organizatorem miałby być Beria, którego stosunki z Generalissimusem zaczęły się psuć. Dyktator został prawdopodobnie otruty, czego dowodem jest płukanie żołądka i podanie środków odtruwających przez lekarzy, którzy zostali wezwani do umierającego. Gdy reanimacja się nie powiodła, państwowa komisja na czele z ministrem zdrowia dwukrotnie fałszowała akt zgonu, dopasowując go do z góry ustalonej tezy o ostrej niewydolności układu krążenia. Wódz przecież cierpiał na bardzo zaawansowaną marskość wątroby oraz rozległą miażdżycę naczyń krwionośnych. Może jednak była to trucizna tzw.K-2? (syntetyk, który szybko zabijał, po czym rozkładał się w organizmie ofiary. Pośmiertna obdukcja lekarska wykazywała zgon na skutek ostrej niewydolności układu krążenia).
Wódz zdając sobie sprawę z ambicji Berii i z tego, że chciałby on objąć władzę, już wcześniej chciał się go pozbyć więc szef NKWD uprzedził ten krok. Służyć miała do tego tzw. „sprawa megrelska” czyli fala aresztowań w Gruzji wśród ludzi Berii, pochodzących z gruzińskiego regionu Megrelia. I dlatego Beria zorganizował ostatni zamach na życie dyktatora, ale tym razem prawdziwy i udany.
Zresztą na temat śmierci samego Berii też istnieje wiele hipotez. Można o nich przeczytać na stronie: https://stanwiedzy.pl/historia/jak-zginal-beria-smierc-historia-czystki/
Czy Stalin padł ofiarą zamachu, czy faktycznie zmarł z przyczyn naturalnych trudno dzisiaj orzec. Faktem jest, że śmierć dyktatora przyniosła zmiany polityczne w całym bloku wschodnim. Szkoda tylko, że tak późno...
SS-Sturmbannführer Otto Skorzeny (z lewej) jeden z twórców planu zamachu na Stalina /Bundesarchiv /INTERIA.PL/materiały prasowe
Źródła:
https://geekweek.interia.pl/historia/news-szach-czerwonemu-krolowi-zamachy-na-jozefa-stalina,nId,1939026
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2010/10/12/trzy-zamachy-na-stalina-niewiele-brakowalo/
Mjr Koroliew miał jechać do Moskwy, żeby się wyleczyć z pofrontowych ran (niemieccy lekarze przeprowadzili na nim odpowiednie zabiegi medyczne tak, aby wyglądał jakby był okaleczony w walce). Cała akcja była tak perfekcyjnie przygotowana, że jak mówią źródła, nawet paliwo w baku motocykla było produkcji radzieckiej, a w wózku była dobrze zabezpieczona broń.
„W bagażniku motocykla rosyjscy śledczy znaleźli prawie 430 tys. rubli, kilka sztuk broni palnej i cały sprzęt przygotowany do operacji "Zeppelin". Po rozkręceniu na drobne części motoru i kosza dla pasażera NKWD znalazło jeszcze ponad 100 rodzajów stempli urzędniczych i wojskowych używanych w Związku Radzieckim i Armii Czerwonej, kilkadziesiąt medali, ładunki wybuchowe i kilkanaście par fałszywych dokumentów” (www.geekweek.interia.pl).
Pierwszym krokiem było zrzucenie grupy spadochroniarzy, którzy przygotowali lądowisko dla samolotu. Jednak, kiedy samolot miał wylądować zatrzymał go silny ostrzał przeciwlotniczy i pilot musiał zmienić lądowisko na oddalony o ok. 90 km od Moskwy Karmanów. Tam podczas lądowania maszyna zapaliła się i nie mogła wrócić na przygotowane wcześniej miejsce. W końcu udało się i można było rozpocząć operację. Była noc z 5 na 6 września 1944r. Koroliowie wsiedli na motocykl i ruszyli na szosę Smoleńsk - Moskwa. Pozostała część załogi w dwóch grupach miała dostać się na wyznaczone miejsce, za linią frontu. Agenci dojechali około 45 km od Moskwy, gdzie zatrzymał ich patrol do kontroli. Zabrali dokumenty do wartownika, by za chwilę wrócić z byłym dowódcą Sawrina z Armii Czerwonej, który oczywiście poznał swojego byłego żołnierza. Małżonków aresztowano i przekazano NKWD. "Uprzejmie poproszeni| przyznali, że są agentami nazistowskimi i podjęli współpracę z Rosjanami. Radziecka operacja pod kryptonimem "Mgła" miała na celu oszukiwanie niemieckiego wywiadu co do dalszych przygotowań do zamachu. Podobno Niemcy dopiero w 1945r zorientowali się, że są wprowadzani w błąd. NKWD wykorzystywała jeszcze jakiś czas małżeństwo Tawrinów, aby w końcu oskarżyć ich o zdradę stanu i skazać na karę śmierci. Wyrok wykonano w 1952r.
Operacja „Zeppelin” była naprawdę przygotowana do najdrobniejszego szczegółu, nie przewidziano tylko, że Rosjanie wiedzieli o całej akcji z meldunków zakonspirowanego agenta sowieckiego o pseudonimie Justus (prawdopodobnie był to Martin Bormann, który przekazywał do ZSRR najściślej strzeżone tajemnice III Rzeszy).
Szansa na zabicie Stalina nie została wykorzystana.
Dyktator zmarł 5 marca 1953r. Na jego pogrzeb przyszedł prawdopodobnie ponad milion ludzi i był taki tłok, że kilkaset osób zadeptano na śmierć. Korespondenci zachodni opisywali wielką miłość narodu sowieckiego do Ojca Narodu i przeogromny żal „osieroconego ludu”. Niektórzy natomiast twierdzili, że tłumy przybyłe na pogrzeb chciały upewnić się, że skończyły się rządy tyrana i dyktator naprawdę nie żyje.
Istnieje hipoteza, że śmierć Stalina również nastąpiła w wyniku zamachu. I znowu organizatorem miałby być Beria, którego stosunki z Generalissimusem zaczęły się psuć. Dyktator został prawdopodobnie otruty, czego dowodem jest płukanie żołądka i podanie środków odtruwających przez lekarzy, którzy zostali wezwani do umierającego. Gdy reanimacja się nie powiodła, państwowa komisja na czele z ministrem zdrowia dwukrotnie fałszowała akt zgonu, dopasowując go do z góry ustalonej tezy o ostrej niewydolności układu krążenia. Wódz przecież cierpiał na bardzo zaawansowaną marskość wątroby oraz rozległą miażdżycę naczyń krwionośnych. Może jednak była to trucizna tzw.K-2? (syntetyk, który szybko zabijał, po czym rozkładał się w organizmie ofiary. Pośmiertna obdukcja lekarska wykazywała zgon na skutek ostrej niewydolności układu krążenia).
Wódz zdając sobie sprawę z ambicji Berii i z tego, że chciałby on objąć władzę, już wcześniej chciał się go pozbyć więc szef NKWD uprzedził ten krok. Służyć miała do tego tzw. „sprawa megrelska” czyli fala aresztowań w Gruzji wśród ludzi Berii, pochodzących z gruzińskiego regionu Megrelia. I dlatego Beria zorganizował ostatni zamach na życie dyktatora, ale tym razem prawdziwy i udany.
Zresztą na temat śmierci samego Berii też istnieje wiele hipotez. Można o nich przeczytać na stronie: https://stanwiedzy.pl/historia/jak-zginal-beria-smierc-historia-czystki/
Czy Stalin padł ofiarą zamachu, czy faktycznie zmarł z przyczyn naturalnych trudno dzisiaj orzec. Faktem jest, że śmierć dyktatora przyniosła zmiany polityczne w całym bloku wschodnim. Szkoda tylko, że tak późno...
Źródła:
https://geekweek.interia.pl/historia/news-szach-czerwonemu-krolowi-zamachy-na-jozefa-stalina,nId,1939026
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2010/10/12/trzy-zamachy-na-stalina-niewiele-brakowalo/
Komentarze
Prześlij komentarz