Miałem taki sen … tajemnica zamachu na Martina Luthera Kinga
Inspiracja: Steve Berry "Operacja „Goniec”, wyd. Sonia Draga, 2019 r.
4 kwietnia, minęło 55 lat od zabójstwa Martina Luthera Kinga. Zginął w Memphis na balkonie motelu Lorraine. Jest wiele kontrowersji dotyczących tego wydarzenia. Jedną z nich jest to, że King doskonale wiedział o planie zamachu na swoje życie. Jak wyjaśnić bowiem sytuację, że zabójca strzelał do Kinga z odległości nie większej niż 100 metrów, a pastor stał nieruchomo, zupełnie nieosłonięty. Zamachowiec, James Ray, na początku przyznał się do winy, ale wycofał swoje zeznania, twierdząc, że został wrobiony. Mało tego, kiedy w 1997 r. doszło do spotkania Raya z najmłodszym synem MLK, Dexterem Scottem Kingiem, po raz kolejny zaprzeczył on, że zamordował pastora. Dexter powiedział, że "rodzina Kingów mu wierzy i uznaje za niewinnego"...
Dlaczego Dexter był pewien niewinności Raya?
Jaką tajemnicę kryją archiwa FBI?
Czas na rozwinięcie kilku ciekawych wątków powieści Berrego. Na początku zajmiemy się monetą, będącą obiektem książkowej intrygi. Chodzi o Double Eagle wybitą w 1933 r. (wybito prawie pół miliona monet, ale do dzisiaj zachowało się tylko 13 szt.).
Pierwsze złote monety wybito w 1850r i nazwano Double Eagle – Liberty Head i przez ponad 80 lat były filarem amerykańskiej ekonomii. Wybijanie monet Double Eagle, z nowym motywem, rozpoczęło się w 1907 roku. Na awersie monety umieszczono personifikację rzymskiej bogini wolności Libertas, trzymającej w lewej ręce gałązkę oliwną symbolizującą zwycięstwo w prawej zaś trzymającą pochodnie. Rewers monety zdobi orzeł w locie, na tle wschodzącego słońca. Problem ze złotymi monetami pojawił się w dobie wielkiego kryzysu, kiedy Stany Zjednoczone stanęły w obliczu niewypłacalności. Wtedy prezydent Franklin Roosevelt, wydał dekret zabraniający obywatelom gromadzenia złota i nakazujący wymianę go na walutę papierową. Całe zarekwirowane złoto, warte przeszło 50 mln dolarów, zostało przetopione na sztabki. Oczywiście dotyczyło to również serię monet Double Eagle z 1933 r., których nie wprowadzono nawet do obiegu. Zostały umieszczone w formie złotych sztabek w skarbcu Fort Knox. Jednak niektóre egzemplarze zniknęły w niejasnych okolicznościach z mennicy. Tajne Służby Stanów Zjednoczonych cały czas poszukują zaginionych monet. Jedna z nich, chyba najbardziej nieuchwytna została wylicytowana w 2002r za kwotę 7,6 mln dolarów, anonimowemu nabywcy i tym samym Double Eagle z 1933 r. stał się najdroższą złotą monetą jaką kiedykolwiek sprzedano na aukcji. Jest to też jedyna moneta pozostająca w rękach prywatnych, reszta znanych egzemplarzy należy do rządu USA.
Agenci Secret Service nadal śledzą wszelkie doniesienia o ewentualnym pojawieniu się kolejnych egzemplarzy Double Eagle i gotowi są ścigać handlarzy, ponieważ handel tymi monetami jest nielegalny.
Drugim wątkiem jest inicjatywa kontrwywiadowcza w ramach FBI pod nazwą COINTELPRO. Na temat zadań FBI i sposobów działania tej organizacji napisano tysiące stron a i tak do napisania pozostało jeszcze pewnie drugie tyle. To jest temat rzeka, a rok rocznie odtajniane akta dają nam coraz to nowe fakty.
Jak powiedział Thomas Paine "Siła i moc despotyzmu składa się z całkowicie ze strachu przed oporem." i jak się wydaje, tak właśnie działała organizacja.
COINTELPRO, założona w 1956 r. miała na celu nie dopuścić do rozszerzenia się komunizmu w USA, jednak z biegiem czasu i dzięki rosnącym uprawnieniom służyła do walki z wszelkimi grupami uważanymi za niebezpieczne dla polityki Stanów Zjednoczonych. Inwigilowano Ku Klux Klan, Partię Socjalistyczną, Partię Czarnych Panter, Konferencje Południowych Chrześcijan, Indian Amerykańskich, a także osoby uznane za wywrotowców. Była to organizacja owiana złą legendą, głównie z powodu korupcji, o którą w czasach prohibicji posądzani byli jej pracownicy .
Wszystkie decyzje podejmował szef organizacji J. Edgar Hoover, dyrektor FBI w latach 1924-1972. Uchodził za człowieka krystalicznie czystego, jednak daleko było mu do ideału. Przez prawie 50 lat utrzymał się na stanowisku, służąc ośmiu prezydentom i 18 prokuratorom generalnym. Wielu chciało się go pozbyć, ale żaden się na to nie odważył.
J. Edgar Hoover był najpotężniejszą szarą eminencją w dziejach USA i podobno miał „haki” na każdego. To on w większości decydował kogo będą kontrolować. Śledził gangsterów, anarchistów, komunistów, działaczy murzyńskich, a także ważnych i mniej ważnych polityków. Organizował również akcje kontrwywiadowcze w innych krajach np. Portoryko, Włoszech.
Kiedy w 1967r wybuchły zamieszki na tle rasowym Hoover podjął decyzję o wykorzystaniu programu COINTELPRO przeciwko organizacjom działającym na rzecz praw obywatelskich. Twierdził, że są to środowiska „komunistyczne” i dlatego można było prowadzić inwigilację, oczywiście nielegalną (w raporcie FBI z 1963 r. żadne komunistyczne zagrożenie nie istniało,
a mimo to, takich argumentów używał Hoover).
Organizacja używała „wszelkich środków” nawet pozaprawnych i nielegalnych aby realizować swoje działania. W 1971 r. grupa, jak się później okazało 8 osób włamało się do siedziby agencji i wynieśli setki dokumentów opisujących metody operacyjne FBI, później część tych dokumentów została przesłana do różnych wydawnictw i publikowanych ( podobnie jak było z dokumentami, które ujawnił Edward Snowden 43 lata później m.in. o inwigilacji przez National Security Agency użytkowników Microsoftu, Facebooka czy też Google). Mimo szeroko zakrojonego śledztwa z udziałem 200 agentów, winnych nie złapano.
Kiedy przestępstwo się przedawniło, sprawcy się ujawnili i wyjaśnili, że w taki sposób sprzeciwiali się brutalnym metodom (włamania do domów, zastraszanie, szantażowanie, doprowadzanie do samobójstw, czy też zaginięć w niewyjaśnionych okolicznościach) i bezkarności FBI oraz przeciwko wojnie w Wietnamie i w Kambodży. Pojawiły się artykuły „Zamachy w Filadelfii przez COINTELPRO”, czy też: „Leonard Peltier wrobiony w zabójstwo agentów federalnych (26 czerwca 1975 r.) przez FBI COINTELPRO”.
Jak też się okazało w dokumentach były również te, które potwierdzały szantażowanie Martina Luthera Kinga- miał on popełnić samobójstwo, albo FBI przekaże do publicznej wiadomości informacje dokumentujące jego pozamałżeńskie związki (jest to też opisane w książce). W jego przypadku korzystano z usług płatnych informatorów i agentów, w tym kilku osób z bezpośredniego otoczenia Kinga.
W końcu, w 1971 r. wszystkie operacje Cointelpro zostały ujawnione przez agentów,
a w 1975 r. Senat USA powołał Specjalną Komisję do Badania Operacji Rządowych w odniesieniu do Działań Wywiadowczych (Komisja Churcha), która ostro skrytykowała organizację (wcześniej zrobił to Kongres). Czy jednak ujawniono wszystkie jej działania? Wątpliwe...
No i główny wątek czyli zamach na Martina Luthera Kinga (King był aresztowany 30 razy za demonstracje i udział w pokojowych protestach przeciwko segregacji). Oczywiście nie będę opisywała całego procesu przygotowawczego i samego zamachu, o którym można przeczytać w książce, ale chciałabym zwrócić uwagę na kilka tajemniczych elementów.
Martin Luther King Jr krytykował politykę rządu USA dot. równości, segregacji rasowej i dyskryminacji czarnoskórych obywateli. W jego opinii, Ameryka była społeczeństwem potrzebującym „radykalnej operacji chirurgicznej moralności”. Była bezduszna, arogancka, egoistyczna, bardziej zainteresowana rzeczami niż ludźmi, a przede wszystkim biała. Jego popularność, wpływy i to, że zaczęto powoli odchodzić od polityki rasowej, doprowadziło do zamachu i śmierci pastora, 4 kwietnia 1968 r. King został zastrzelony podczas pobytu w motelu Lorraine w Memphis, kiedy to przemawiał do zgromadzonego pod jego balkonem tłumu.
Jak wcześniej twierdził „Mój własny rząd stał się największym siewcą przemocy w dzisiejszym świecie” i zabójstwo jest jednym z jego elementów. Z początku uwielbiany obrońca praw,
z czasem tracił na popularności. Dochodziło nawet do tego, że podczas wystąpień zostawał wygwizdywany przez „swoich” zwolenników.
Jesienią 1967 roku Martin Luther King był na skraju załamania psychicznego. Wszystko zaczęło mu się walić: rozpadło się jego małżeństwo (Martin wielokrotnie zdradzał żonę, nawet podobno miał dziecko ze swoją kochanką), co dzień grożono mu śmiercią, praca była bardzo wyczerpująca, właściwie bez chwili wytchnienia. Miał też poważne kłopoty ze snem ( nawet tabletki nasenne nie skutkowały)- jego sztabowcy nazywali to „wojną ze snem”.
Za dużo palił i pił, przybierał na wadze, przez krytykę wojny w Wietnamie stracił prawie wszystkich najważniejszych sojuszników w Waszyngtonie, nawet prezydent widział w nim zdrajcę (zdarzyło mu się nazwać go „tym czarnuchem kaznodzieją”) i nie był już tam mile widziany. Taka sytuacja z pewnością nie była dla Kinga korzystna. Był tak zdesperowany, że chciał porzucić ruch praw obywatelskich i wycofać się z życia publicznego. Na domiar złego oliwę do ognia dolewało FBI, które cały czas obserwowało go, podsłuchiwało i oczywiście szantażowało.
Czy więc zamach mógł być wynikiem spisku i dobrze zaplanowaną inscenizacją?
Oskarżony o dokonanie zamachu został James Earl Ray, drobny przestępca, który uciekł z więzienia o zaostrzonym rygorze (czy takich małych przestępców trzyma się w tego typu więzieniach?).
10 marca 1969 r. James Ray został skazany za zabójstwo Kinga na 99 lat więzienia
(przyznał się do winy, aby uniknąć kary śmierci). Jednak po trzech dniach, stwierdził, że jest niewinny i został wrobiony. Wskazywał na tajemniczą postać Raula, który miał uczestniczyć w spisku, chociaż nie wiadomo, czy osoba ta istniała naprawdę. Śledztwo, na polecenie ówczesnego prokuratora generalnego, Ramseya Clarka, prywatnie zwolennika Kinga, natychmiast przejęło FBI. Było ono tak nieudolnie prowadzone, że pojawiła się hipoteza o czynnym zaangażowaniu agentów federalnych w zamach na pastora. Poza tym podczas śledztwa popełniono szereg kardynalnych błędów: m.in. nie zabezpieczono wszystkich śladów, nie przesłuchano osób, które twierdziły, że z innej strony padł strzał, a odciski Raya nie były jednoznacznie potwierdzone. Policja kilka metrów od kamienicy, z której miał paść strzał, znalazła tobołek z bronią, amunicją i rzeczami osobistymi Raya- czy zabójca porzuca tak cenny materiał, który pozwoli na jego identyfikację?
Po dwóch miesiącach pracy, zaangażowaniu tysięcy agentów i wydaniu 8 milionów dolarów, aresztowano zamachowca 8 czerwca w Londynie. I tu pojawia się cały szereg pytań. W jaki sposób zamachowiec uniknął natychmiastowego aresztowania i skąd wziął sie w Londynie? Drogę ucieczki opisaną mamy w książce Hampton Sidesa. Z Memphis Ray uciekł na południe do Birmingham w Alabamie, potem do Georgii w Atlancie, aż w końcu do kanadyjskiego Toronto. Stamtąd, pod fałszywym nazwiskiem- Raymond George, poleciał do Wielkiej Brytanii, zahaczając jeszcze o Portugalię. Został zatrzymany na lotnisku Heathrow.
Skąd drobny złodziejaszek wziął na to wszystko pieniądze? Zadziwiające jest to, że nigdy wcześniej nie działał on w taki sposób, tak jakby teraz ktoś ułożył mu plan ucieczki. Wobec tego kto mu pomagał? Jaki miał być prawdziwy motyw zabójstwa?
Kto pomógł mu w późniejszej ucieczce z więzienia? Te pytanie nigdy nie doczekały się odpowiedzi.
W toku przesłuchania Ray stwierdził, że kupił karabin w Alabamie, po czym zaraz na drugi dzień wymienił go na lepszą broń- strzelbę myśliwską Remingtona z celownikiem optycznym, (do czego miał go namówić właśnie tajemniczy Raoul). Testy batalistyczne wykazały, że 12
z 18 kul, które wystrzelono z karabinu zamachowca było innych, niż kula, która zabiła pastora. Podobno też Ray, kiedy używał broni podczas swoich napadów, oklejał opuszki palców plastrami, żeby nie zostawiać odcisków palców, a wtedy tego nie zrobił (natomiast odcisków nie było w pokoju, który miał wynajmować, nie było ich też w fordzie mustangu, którym Ray jeździł).
Poza tym Ray z pewnością nie był snajperem i nie miał też odpowiedniego przeszkolenia, a broń użytą do zabicia Kinga załadowano tylko jednym nabojem i oddano z niej jeden strzał, który trafił ofiarę w twarz (poza tym broń miała tendencję do znoszenia w lewo i w dół od celu, co byłoby utrudnieniem dla najlepszego strzelca, a co dopiero dla Raya). Kula rozprysła się przy uderzeniu, więc nie można było dopasować jej do karabinu z którego strzelano.
Co ciekawe to nigdy nie ustalono, czy broń znaleziona na miejscu zdarzenia rzeczywiście była narzędziem zbrodni. I najzabawniejsze jest to, że jedynym „naocznym” świadkiem, na którego zeznaniach oparto akt oskarżenia, był pijany prawie do nieprzytomności mężczyzna.
Wielu znawców tematu sądzi, że King naprawdę padł ofiarą spisku, a Ray był jedynie kozłem ofiarnym. Resztę życia domniemany zabójca spędził bezskutecznie walcząc o nowy proces. Niestety nie udało mu się to, mimo, iż miał poparcie niektórych członków rodziny Martina Luthera. Skazany zmarł w więzieniu, po odbyciu 30 lat kary. Powodem jego śmierci była niewydolność nerek i wątroby.
W 1978 r. specjalna komisja Kongresu pod przewodnictwem Louisa Stokesa badała m.in. sprawę morderstwa Kinga. Efektem pracy był raport, który stwierdzał, że King zginął na skutek spisku, a władze stanowe i federalne nie miały z tym nic wspólnego (wbrew wcześniejszym pogłoskom). Była to dość zaskakująca informacja, bo przecież King był osobą najbardziej intensywnie inwigilowaną przez FBI. Mimo wszystko, członkowie komisji Stokesa potępili nadużycia, jakich FBI dopuściło się wobec Kinga, ale nie wiązała ich z zabójstwem. Wszystko wyglądało tak, jakby ktoś nie chciał wkładać "kija w mrowisko". Poza tym było powszechnie wiadomo, że szef FBI nienawidzi Kinga (King otwarcie krytykował FBI za niezatrudnianie czarnych agentów i stronniczość wobec działań policji), więc lepiej było zostawić ten wątek w spokoju.
Zabójstwo Kinga oprócz FBI przypisywano także CIA. Agencja miała zlecić zabójstwo pastora ponieważ przypuszczała, ze jest on finansowany przez komunistyczne Chiny i na ich zlecenie miał destabilizować politykę wewnętrzną oraz „siać ferment” w społeczeństwie. Takie rewelacje nie znalazły jednak żadnego odzwierciedlenia w materiale śledczym.
Pojawiła się również ciekawa hipoteza związana z Pentagonem, który panicznie bał się pastora, sprzeciwiającego się wojnie w Wietnamie. Taka informacja przedostała się do prasy w 1993 r., kiedy emerytowany agent wywiadu wojskowego podał szczegółowy scenariusz zamachu. Mężczyzna opowiedział o „grupie snajperów, która znajdowała się 4 kwietnia w Memphis”, co miało potwierdzenie w informacjach lokalnej prasy o pobycie w Memphis żołnierzy jednostek specjalnych (Oddział Operacyjny Alpha 184), mających czuwać nad bezpieczeństwem podczas strajku. Komandosi mieliby zamordować Kinga i zrobić wszystko, aby ślady wskazywały na samotnego strzelca (trochę to podobne do zamachu na prezydenta Kennedy’ego w Dallas).
Jest naprawdę dużo teorii na temat śmierci pastora i wiele skandali związanych z samym śledztwem.
Czy King przewidział swoją śmierć?. Jak wspominała żona pastora 22 listopada 1963 r. kiedy obydwoje oglądali relację z zamachu na prezydenta Johna F. Kennedy’ego, King powiedział do żony: „To samo stanie się ze mną”. Jedno jest pewne. Śmierć przywódcy ruchu obywatelskiego jest owiana wielką tajemnicą, a dowody przedstawiane zarówno skazanemu, jak i później opinii publicznej nie są kompletne i z pewnością balansują na granicy prawdy. Największe agencje specjalny Stanów Zjednoczonych w równym stopniu brały udział w tej morderczej operacji, nie wyłączając polityków, z gospodarzem Białego Domu na czele.
Źródła:
Hampton Sides, „Ogar piekielny ściga mnie. Zamach na Martina Luthera Kinga i wielka obława na jego zabójcę”, wyd. Czarne, Wołowiec 2017.
https://www.britannica.com/topic/COINTELPRO
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1743606,1,zamach-na-martina-luthera-kinga.read
https://kulturaliberalna.pl/2018/04/03/martin-luther-king-zamach-ksiazka-hampton-sides-recenzja/
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=82570
https://www.nationalgeographic.com/culture/article/martin-luther-king-jr
Polecam film „J. Edgar Hoover” z 2011r w reżyserii Clinta Eastwooda, ze znakomitą rolą Leonardo di Caprio, do obejrzenia na VOD, w którym dyrektor FBI wspomina swoje życie prywatne i zawodowe. Film dostał 11 nominacji.
Świetnie nakręcony został również film „Seberg” z 2019r, oparty na faktach i opowiadający o tragicznym losie jednej z popularnych amerykańskich aktorek Jean Seberg. Aktorka była aktywistką ruchu na rzecz praw obywatelskich, związała się emocjonalnie i finansowo z działalnością kontrowersyjnych Czarnych Panter i ze względu na swoje przekonania trafiła pod lupę FBI, która wykończyła ją psychicznie. FBI przyznało się publicznie do tego w 1979 r. Film dostępny na VOD.
P.S
Kula wystrzelona do Martina Luthera Kinga, miała zaokrąglony czubek i trafiła w prawą stronę twarzy z prędkością 814 metrów na sekundę. Strzaskała żuchwę, wyszła na zewnątrz u dołu szczęki i wbiła się w tkankę karku. Tego typu amunicja ma za zadanie rozerwać tkanki, tak aby zminimalizować szanse na przeżycie ofiary. Strzał przedziurawił kołnierzyk i wyłóg marynarki i równiutko uciął brązowy krawat tuż nad węzłem. Cóż za precyzja!
Tytułowa Operacja „Goniec” jest wymyślona przez autora, jednak prawdziwa operacja o takim kryptonimie, dotyczyła rozpracowania Janusza Aleksandra Skoczylasa, podejrzanego o przynależność do nielegalnej grupy zajmującej się produkcją i kolportażem wydawnictw solidarnościowych na terenie powiatu rzeszowskiego (dane IPN).
Komentarze
Prześlij komentarz