Tajemnice van Gogha
Inspiracja: Steven Naifeh, Gregory White Smith „Van Gogh. Życie”, wyd. Świat Książki, 2017 r.
„Jakie jest moje dzieło, taki jestem ja” tak określał swoje dzieła Vincent van Gogh (1853- 1890). Świat który przedstawiał to świat, który był wytworem nie tylko jego wyobraźni, ale przede wszystkim odzwierciedlał jego stan psychiczny. Zachwyca, zdumiewa i wzrusza swoim życiem i twórczością. Książka pokazuje nowy, pełniejszy obraz artysty- jego zainteresowania, życie miłosne, ataki depresji i choroby psychicznej, a także okoliczności jego śmierci w wieku zaledwie 37 lat.
zdj. pixabay.com
N początku trzeba przypomnieć, że nie jest to szczegółowa biografia artysty, lecz jedynie uzupełnienie tych wątków, które do tej pory są niewyjaśnione (z pewnością cześć z nich nadal taka pozostanie).
Najpierw garść historii.
Co wiemy na temat van Gogha?
Był pierwszym z szóstki dzieci w rodzinie van Goghów, dość kłótliwym, hałaśliwym i mającym napady gniewu, które przerodziły się późniejsze szaleństwo.
Był introwertykiem, uwielbiał samotne spacery, obserwował ptaki, owady, a nawet prowadził j zielniki ze szczegółowymi opisami roślin. Jego dom rodzinny cechował się ogromną religijnością, dyscypliną i bardzo dobrą organizacją (matka dużo uwagi przywiązywała do posiłków- miało być ich pięć, idealnie przygotowanych i idealnie podanych, a dzieci miały na nie stawiać się punktualnie). Rodzice van Gogha uważali, że najlepszą nauką posłuszeństwa u ich dzieci będzie uczenie się wierszy i fragmentów książek na pamięć i ich późniejsza recytacja. Dla nich najważniejsze wartości to obowiązek, przyzwoitość i solidność. Dla matki artysty w ogóle nie był zrozumiały wybór „zawodu” syna. Ani go nie wspierała, ani tak naprawdę nie akceptowała jego twórczości. Z pewnością taki stan rzeczy miał wpływ na psychikę malarza.
Vincent jako młody chłopak pracował w firmie Goupil & Cie, która specjalizowała się w wykonywaniu reprodukcji dzieł sztuki, prowadziła działalność wydawniczą i handel dziełami sztuki. Jednak zawsze marzył aby zostać pastorem, tak jak jego ojciec. Udaje się do Amsterdamu, aby przygotować się do studiów teologicznych niestety nauka nie jest łatwa. Vincent nie dba o siebie, pije dużo kawy, pali, nie je i to właśnie wtedy pojawiają się w jego głowie myśli samobójcze. Zaczyna poszukiwać jakiejś alternatywy, która pogodziłaby ze sobą jego złożoną osobowość. W 1877r na swojej drodze spotyka młodego holenderskiego kaznodzieję, którego kazanie na zawsze zmienia jego postrzeganie religii i sztuki. W kazaniu ksiądz stwierdził, że Bóg jest naturą, natura jest pięknem, sztuka wyznaniem wiary, a artysta kaznodzieją. Van Gogh zafascynował się taką filozofią i jak później napisał do brata, kaznodzieja jest dla niego ideałem „bo maluje niejako, a jego twórczość jest poza sztuką wzniosłą i szlachetną. Ma status artysty w oryginalnym znaczeniu tego słowa”.
Zanim jednak ruszy w stronę sztuki, to przez pewien czas będzie kaznodzieją w okręgu górniczym Borinage w Belgii. Niestety nie do końca jest dobrze przyjmowany przez rodziny górnicze i w efekcie znowu popada w depresję. Władze kościelne podejmują decyzję o zwolnieniu go z powodu „podważania godności kapłaństwa”. Ojciec chce umieścić go w szpitalu psychiatrycznym, jednak Vincent postanawia zmienić całkowicie swoje życie i w wieku 27 lat zostaje artystą.
I tu zaczynają się tajemnice, których rozwikłanie z pewnością zajmie badaczom jeszcze wiele lat. Bo tak naprawdę niewiele wiemy o jego życiu, szczególne uczuciowym, tyle tylko, że było burzliwe. Nie wiemy co go martwiło, nie wiemy jak zginął a nawet nie wiemy co naprawdę stało się z jego uchem. Nie wiadomo również ile tak naprawdę stworzył dzieł sztuki- mówi się, że prawie 2100! (870 obrazów, w tym 30 autoportretów, 150 akwareli, 133 szkice listowe i ok. 1000 rysunków), a to tylko niektóre niewiadome. Artystę możemy lepiej poznać czytając jego listy, które pisał do swojego brata Theo i na tej podstawie zbudować sobie jego wizerunek (Theo był marszandem i podobnie jak Vincent miał problemy psychiczne. Całe życie wspierał go finansowo. Zmarł pół roku po śmierci artysty i został pochowany obok niego).
Wiemy, że ulubionym kolorem van Gogha był żółty. Jak twierdził żółty to piekielny kolor. Jego piekielność polega na tym, że jest bardzo wyrazisty i trudno jest go zestawić z innymi barwami. Psychologowie twierdzą, że żółta barwa odzwierciedla takie cechy charakteru jak indywidualizm, zdolności artystyczne i bujną wyobraźnię. I takie cechy pasują do van Gogha. Jednak osobowość „żółtego” to też analityczność i umiejętność panowania nad emocjami, czego artyście brakowało.
Kwintesencją preferencji artysty są oczywiście jego „Słoneczniki” z 1888 r.
Wiemy, że najlepszy okres w jego twórczości to lata 1888-1889, kiedy holenderski malarz zamieszkał w żółtym domu w Arles na południu Francji. Ściany domu z pewnością mogą pamiętać konflikt artysty z jego przyjacielem i być może kochankiem Paulem Gauguin’em. Przyjechał on do Arles aby wspólnie z van Goghiem tworzyć, ale wybuchowe charaktery obydwu artystów powodowały ciągłe konflikty i kłótnie. Po jednej z nich Vincent stracił kawałek ucha. Czy odciął sobie je sam, czy może zrobił to Paul, tego nikt na pewno nie jest w stanie potwierdzić (Gauguin był świetnym szermierzem). Pewne jest to, że odcięty kawałek odniósł do prostytutki o imieniu Rachel i kazał jej aby „ostrożnie pilnowała tego przedmiotu”. Sam van Gogh uważał, że był to "zwykły atak szaleństwa" i "gorączka nerwowa". Istnieje hipoteza, że był to wynik delirium po odstawieniu przez niego alkoholu. Gauguin po tym incydencie wrócił do Paryża i więcej się nie zobaczył z Vincentem. Utrzymywali tylko kontakt listowny. W pierwszym liście, który Vincent wysłał do Gaugaina napisał: „Będę o tym milczał i ty też”. Natomiast do brata napisał, że na szczęście Gauguin nie ma broni palnej, bo jest silniejszy i bardziej emocjonalny. Poza tym Gauguin poprosił o przesłanie rękawic oraz maski do fechtunku, nie prosił jednak o zwrot szpady. Czyżby pakt milczenia?
Wiemy, że w ciągu niespełna 10 lat namalował prawie 900 obrazów, ale sławę zyskał dopiero po swojej śmierci. Za życia sprzedał tylko jeden obraz- „Czerwona winnica” za prawdopodobnie 400 franków. Kupiła go kolekcjonerka Anna Bosch, siostra jego przyjaciela- Eugene Boscha- również malarza impresjonisty (obecnie znajduje się on w Muzeum Sztuk Pięknych im. Puszkina w Moskwie).
Sam artysta twierdził: „Nic nie poradzę, że moje obrazy się źle sprzedają. Ale nadejdzie czas, gdy ludzie zrozumieją, że są warte znacznie więcej, niż cena farby, której użyłem do ich malowania”
Wiemy, że cierpiał na chorobę afektywną dwubiegunową i miał osobowość borderline, charakteryzującą się rozchwianiem emocjonalnym, stąd też jego niekontrolowane napady gniewu, po których nie do końca pamiętał co się z nim działo.
Jak piszą autorzy biografii „Lekarze coraz bardziej skłaniali się ku jednemu rozwiązaniu: oddaniu van Gogha do zakładu psychiatrycznego. W czasie najsilniejszego z jego ataków wydali "świadectwo obłędu psychicznego", twierdząc, że van Gogh cierpi na "ogólne pomieszanie zmysłów" i potrzebuje "specjalnej troski" w jednym z dwóch państwowych szpitali psychiatrycznych”.
W ostatnich badaniach holenderskich naukowców pojawia się stwierdzenie, że van Gogh cierpiał na epilepsję z napadami nieświadomości, stanami niepokoju, urojeniami i halucynacjami. Twierdzą oni również, że w wyniku alkoholizmu, niedożywieniem i zaburzeniami snu doszło do uszkodzenia mózgu, dlatego robił sobie krzywdę i miewał omdlenia.
Niewiele wiemy o jego życiu uczuciowym. Prawdopodobnie miał cztery „wielkie miłości”, lecz niestety żadnej z nich nie zdobył. Zamiast tego - jak pisał do swojego brata - musiał zadawalać się „dziewkami za kilka franków”.
Pierwszą miłością miała być Urszula, córka gospodyni, u której wynajmował mieszkanie w Londynie. Kiedy chciał się oświadczyć okazało się, że dziewczyna jest już zaręczona z poprzednim lokatorem. Czy tak było naprawdę, czy był to pretekst do odrzucenia miłości młodego mężczyzny, nie wiemy.
Kolejna miłość to Kee Vos- kuzynka artysty, wdowa, ale na taki kazirodczy związek nie zgodziła się rodzina. Zresztą ona sama również nie odwzajemniała uczuć młodszego od siebie Vincenta.
Kolejna kobieta, która pojawiła się w życiu artysty to „nieładna i ospowata”, ale niezwykle spokojna ciężarna prostytutka. Przygarnął ją, kiedy błąkała się z kilkuletnią córką po ulicach Hagi. Nazywana przez niego Sien, znosiła wszystkie humory artysty i została bohaterką kilkudziesięciu jego prac (m.in. „Sorrow” i „The Great Lady”). Ten burzliwy związek skończył się po ponad półtora roku, a jego pamiątką była choroba weneryczna, którą artysta się zaraził.
Czwarta miłość Vincenta to piękna Włoszka Agostina Segatori, była modelka malarzy z Villa Medicis. Zakochany artysta namówił ją do pozowania mu do obrazu. Tak zaczął się romans, ale nie wiadomo dlaczego się skończył. Prawdopodobnie zazdrosny Vincent pobił się z kelnerem, który pracował w kawiarni Agostiny, po czym zabrał stamtąd wszystkie swoje obrazy i opuścił ukochaną. Agostina zorganizowała u siebie w Café Tambourin pierwszą wystawę obrazów van Gogha.
Prawdopodobnie artysta miał też związek z Paulem Gauguinem, ale nie wiadomo jak blisko ze sobą byli artyści. Z pewnością było to coś ważnego, ponieważ van Gogh przyznał się do mocnego zauroczenia przyjacielem. Zresztą malarze nawzajem siebie inspirowali. Podczas 9-cio tygodniowego pobytu Gauiguina w Arles Van Gogh namalował 36 płócien, a Gauguin około 21. Gdyby nie historia z uchem to nie wiadomo jak rozwinął by się ten związek.
Nie wiemy, jak zginął.
Nie mamy pewności czy to było samobójstwo, zabójstwo czy też niefortunny wypadek. Jedna z relacji mówi, że Vincent miałby pożyczyć broń od właściciela pokoju, który wynajmował pod pretekstem odgonienie z pola do wron. Wyszedł na spacer i strzelił sobie w klatkę piersiową (lub w brzuch- to też nie do końca jest wyjaśnione). Strzał co prawda nie był śmiertelny i artysta o własnych siłach wrócił do gospodarza, który wezwał lekarza. Vincent nie chciał aby go ratowano, poprosił tylko o fajkę. Wezwano brata, który czuwał przy łóżku do momentu jego śmierci. Dziwne jest to, że zazwyczaj samobójcy strzelają sobie w głowę lub w usta, a nie w pierś i do tego tak nieudolnie.
Według autorów książki, holenderski artysta nie zmarł jednak w wyniku samobójstwa, tylko przez niefortunny wypadek. W 1957 r. niejaki René Secretan wyznał przed śmiercią, że razem z bratem strzelali do wiewiórek, kiedy zobaczyli van Gogha. Nie ukrywał również tego, że często dokuczali artyście. Stąd też autorzy publikacji wysunęli przypuszczenie, że to właśnie oni strzelili, a Vincent, żeby ich chronić wziął winę na siebie. Poza tym uważał on samobójstwo za „akt tchórzostwa”, co świadczyłoby o tym, że sam tego nie zrobił. Pistoletu, z którego padł strzał nie znaleziono (chociaż po 70 latach oracz znalazł w tamtej okolicy jakiś pistolet, ale nie wiadomo czy to był ten właściwy).
O niefortunnym wypadku może świadczyć fakt, że artysta miał przygotowane płótno i farby i miał zamiar w tym dniu malować. Gdyby zamierzał skończyć ze sobą, to nie planowałby pracy (podczas 70 dni pobytu w miasteczku van Gogh namalował 70 dzieł!, wychodzi, że jedno dziennie). Ponieważ uznano jednak śmierć za samobójstwo, ksiądz odmówił pochówku. Artystę pochowano na cmentarzu Auvers-sur-Oise, a ci, którzy przyszli na pogrzeb przynieśli pęki słoneczników.
Ostatnia niewiadoma, to to gdzie znajdują się niektóre z jego obrazów.
Jednym z najbardziej tajemniczych zaginięć jest obraz Kwiat Maku. Został on skradziony dwa razy z tego samego muzeum- Mohammeda Mahmuda Khalila w Kairze, po raz pierwszy w 1997 (po 10 latach odzyskany) i drugi raz w 2010r. Obrazu niestety do tej pory nie odnaleziono, a nie jest on jedynym zaginionym.
Być może co jakiś czas pojawią się one na aukcjach... poczekamy.
Źródła:
https://kultura.onet.pl/sztuka/van-gogh-odcial-sobie-ucho-z-powodu-delirium-nowe-teorie-naukowcow/h9edw6k
https://tygodnik.tvp.pl/35750701/cztery-kobiety-vincenta-van-gogha
www.wikipedia.pl
Źródła:
https://kultura.onet.pl/sztuka/van-gogh-odcial-sobie-ucho-z-powodu-delirium-nowe-teorie-naukowcow/h9edw6k
https://tygodnik.tvp.pl/35750701/cztery-kobiety-vincenta-van-gogha
www.wikipedia.pl
Komentarze
Prześlij komentarz