Twarze zła: Strażniczki nazistowskich obozów koncentracyjnych
Inspiracja: "Nasza pani z Ravensbrück" Marta Grzywacz, wyd. W.A.B, 2020 r.
https://collections.ushmm.org/findingaids/RG-15.280M_01_fnd_pl_en.pdf
Nazistowskie obozy koncentracyjne pod czas II wojny światowej były miejscem niewyobrażalnego horroru i cierpienia milionów niewinnych ludzi. Nie będę opisywała tutaj tej tragedii, lecz chciałabym zwrócić uwagę na rolę kobiet- obozowych strażniczek. Zazwyczaj wiele uwagi poświęca się mężczyznom- strażnikom, a mało pisze się o kobietach.
A często, były one bardziej okrutne niż mężczyźni. Mimo, że głównym ich zadaniem było egzekwowanie surowych zasad i przepisów, to często przejmowały rolę funkcjonariuszy SS.
Strażniczki nazistowskich obozów koncentracyjnych 1939-1945
Niektórzy badacze uważają, że za okrucieństwem kobiet stała chęć władzy i kontroli, a także poczucie lojalności wobec sprawy nazistowskiej. Inni sugerują, że mogły one cierpieć na różne problemy psychiczne, takie jak sadyzm lub socjopatia, co czyniło je bardziej skłonnymi do popełniania aktów przemocy. Jeszcze inni wysuwają teorię, że trudy wojennego życia, brak mężczyzn i poczucie bezkarności popychały kobiety do zbrodni. Niestety wiele strażniczek po zakończeniu wojny ukryło się, udało im się wtopić w „tłum” i uniknęło kary za swoje postępowanie. Tylko niewielka liczba została osądzona i skazana za zbrodnie wojenne i otrzymała albo kary więzienia albo śmierci.
Jak podają statystyki, prawie 10 % personelu obozowego stanowiły kobiety- ok. 3200. Nazywano je SS-Aufseherin (nadzorczynie). Do pracy w obozach zgłaszały się przede wszystkim dla pieniędzy. W niemieckich gazetach pojawiały się ogłoszenia: „Pilnowanie więźniów”, „Praca nie wymagająca wysiłku fizycznego”, „Okaż swoją miłość do Rzeszy. Wymagania: wiek między 21 a 45 lat, dobra kondycja fizyczna, czysta kartoteka". Kursy na aufzejerki trwały od 4 tygodni do 6 miesięcy. Często zgłaszały się kobiety spokojne, mające na utrzymaniu rodzinę (mężowie walczyli na wojnie): fryzjerki, pomoce domowe, konduktorki tramwajowe, śpiewaczki operowe czy emerytowane nauczycielki. W rozkazie Heinricha Himmlera nakazano, aby esesmani uważali strażniczki za równe sobie, co sprzyjało zawiązywaniu bliższych relacji. W stosunkowo niewielkim podobozie Helmbrechts, niedaleko Hof w Niemczech komendant obozu Wilhelm Dörr otwarcie utrzymywał stosunki seksualne z nadzorczynią Hertą Haase-Breitmann-Schmidt.
Maria Mandl po zatrzymaniu w 1946 r., domena publiczna
„Za co tak biła, kopała, przewracała? Za kurz na obuwiu, za odwrócenie głowy, za obcieranie nosa, za wysunięcie naprzód jednej nogi, za krzywe zawiązanie chustki na głowie, za to, że chusteczka do nosa wyglądała z kieszeni” – opowiadała więźniarka, Helena Tyrankiewicz.
Była też nazywana „melomanką”. Z jej inicjatywy z więźniarek zajmujących się wcześniej muzyką powstała kobieca orkiestra, która u bram obozu koncentracyjnego witała wesołymi melodiami przybywających na śmierć.
Wpadła w ręce Amerykanów, którzy w 1946 roku wydali ją władzom Polski Ludowej. W tzw. procesie oświęcimskim została skazana na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano w 1948 r.
Herta Bothe była nadzorczynią SS w nazistowskich obozach koncentracyjnych w Ravensbrück, Bergen-Belsen i Stutthofie. Miała reputację sadystki, chociaż sama utrzymywała, że nigdy nikogo nie biła „kijem ani rózgą” ani „nikogo nie zabiła”. Jeżeli już, to biła rękami więźniów za wykroczenia obozowe np. za kradzież. Oczywiście była to nieprawda. W zeznaniach świadków można przeczytać, że Herta dobrze się bawiła strzelając z pistoletu do więźniarek i kiedy biła drewnianym kijem chore dziewczyny.
Jeden z ocalałych z Bergen-Belsen twierdził, że był świadkiem, jak Bothe pobiła na śmierć drewnianym klockiem węgierską Żydówkę imieniem Éva .
Herta Bothe, zdj. https://www.holocaustmatters.org/a-guide-to-female-nazi-guards/herta-bothe/
Herta Ehlert była niemiecką strażniczką SS i nadzorcą kilku nazistowskich obozów koncentracyjnych podczas II wojny światowej, w tym Ravensbrück i Auschwitz-Birkenau.
Znana była z brutalności i zaangażowania w selekcję i egzekucję więźniów. Po wojnie Ehlert została aresztowana i osądzona za zbrodnie wojenne, ostatecznie skazana na dożywocie w 1949 roku. Została zwolniona warunkowo w 1954 roku i prowadziła stosunkowo spokojne życie aż do śmierci w 1997 roku.
Strażniczki obozowe Bergen-Belsen SS idą do pracy przy usuwaniu zmarłych. Na zdjęciu: Hildegard Kanbach (pierwsza od lewej), Magdalene Kessel (druga od lewej), Irene Haschke (w środku), Herta Ehlert (druga od prawej, częściowo ukryta) i Herta Bothe (pierwsza od prawej ).
Greta Bösel- była strażniczką w obozie w Ravensbrück. Z wykształcenia pielęgniarka pełniła funkcję Arbeitseinsatzführerin (nadzorczyni pracy), która polegała m.in. na selekcjonowaniu kobiet do komory gazowej. Słynne było jej powiedzenie: "Jeśli nie mogą pracować, niech gniją”. Po marszu śmierci więźniów z Ravensbrück w następstwie zbliżającego się wyzwolenia przez Armię Czerwoną , Bösel uciekła z obozu wraz z mężem. Później została złapana, aresztowana przez wojska brytyjskie i sądzona w pierwszym procesie w Ravensbruck. Greta nie przyznała się do winy i stworzyła wizerunek kobiety bezsilnej i nieświadomej. Sąd uznał ją winną znęcania się, zabójstwa i udziału w „selekcjach” i skazał na śmierć. Wyrok wykonano w 1947 r.
Greta Bösel podczas procesu.
Herta Oberheuser- lekarka w obozie w Ravensbruck. Mordowała tam dzieci i eksperymentowała na ich ciałach. Kazała okaleczać więźniów, po czym wcierała w ich rany drewniane drzazgi, zardzewiałe kawałki metalu, szkło, trociny itp. Obserwowała jak w rany wdaje się zakażenie i sprawdzała jak można je wyleczyć. Sądzona w 1947 r. w tzw. procesie lekarzy w Norymberdze, została skazana na 20 lat więzienia. W 1952 r, zwolniona za dobre sprawowanie. Pracowała, o zgrozo!!! jako lekarz rodzinny w niemieckim miasteczku Stocksee. W 1960 r. została pozbawiona praw do wykonywania zawodu. Zmarła w niemieckim domu opieki w 1978 r.
Herta Oberheuser, zdj. domena publiczna
Emma Zimmer, która pracowała jako strażniczka SS w trzech obozach koncentracyjnych. Po wojnie została zatrzymana przez żołnierzy USA i wywieziona do obozu dla internowanych w Ludwigsburgu, gdzie została przekazana władzom brytyjskim. Została skazana na śmierć przez powieszenie przez brytyjski trybunał wojskowy.


Luise Danz w 1947
Elisabeth Lupka nadzorczyni w Auschwitz i Ravensbrück, została skazana na śmierć przez powieszenie. W Auschwitz była odpowiedzialna za selekcję kobiet do komór gazowych. Znana była z okrucieństwa, zwłaszcza uwielbiała katować więźniarki biczem. Jej zwłoki przekazano Uniwersytetowi Jagiellońskiemu do celów naukowych.
Monika Miklas, która od kwietnia 1943 roku pracowała w obozie koncentracyjnym Auschwitz jako strażniczka SS.
Niestety pomimo takich straszliwych zbrodni, zeznań świadków i dokumentacji procesowych, stosunkowo niewiele strażniczek zostało skazanych.
Zbiorowe zdjęcie wybranych strażniczek
Kuriozalne były niskie wyroki, a nawet uniewinnienia, jak w przypadku Johanny Altvater. Pracowała ona w getcie w Włodzimierzu Wołyńskim jako sekretarka komendanta Wilhelma Westerheide. Zabijała z zimną krwią i znęcała się nad Żydami. Oskarżono ją o zabójstwa: chłopca, którym uderzała o ścianę na oczach jego ojca, dzieci, które wyrzuciła przez okno z trzeciego piętra szpitala, a potem zeszła na dół sprawdzić czy wszystkie zginęły. Ostatecznie została uniewinniona z powodu sprzecznych zeznań i ogólnego braku dowodów! Westerheide również został uniewinniony!!!
Johanna Altvater, zdj. domena publiczna

Irmgard Furchner była sekretarką komendanta obozu koncentracyjnego Stutthof. Po wielu latach stanęła przed sądem z zarzutem współudziału w zamordowaniu 11 tys. ludzi – sama nikogo nie zabijała, natomiast jej parafki były pod listami ludzi, których słano na śmierć. Podczas pracy w obozie szef pozwolił jej na hodowanie kwiatów. Doglądała tych swoich róż, hiacyntów – i nie mogła niczego nie wiedzieć, bo kilkanaście metrów dalej obozowa kolejka wiozła ludzi do gazu.
Irmgard Furchner, domena publiczna
Strażniczki w Ravensbrück, zdjęcie zrobione ok. 1940 r.
Jednym z nielicznych wyjątków od wizerunku brutalnej nadzorczyni była Klara Kunig, strażniczka obozowa w Ravensbrück i jego podobozie Dresden-Universelle. Kiedy naczelniczka obozu zwróciła uwagę, że Klara jest zbyt uprzejma i życzliwa dla więźniów, została zwolniona z pracy. Klara wyjechała do Drezna. Co się z nią później stało- nie wiadomo. Być może zginęła w bombardowaniu miasta 13 lutego 1945 r.
Kolejną taką osoba była Johanna Langefeld, strażniczka z Ravensbrück i Auschwitz, którą od wyroku uratowały byłe więźniarki (pomogły uciec jej z krakowskiego więzienia). Kiedy po dlugiej nieobecności wróciła do obozu, wszystkie wiwatowały na jej cześć. „Gdy zobaczyłyśmy, że wraca, poczułyśmy wielką ulgę. Langefeld odnosi ła się do nas po ludzku. W jej oczach zasługiwałyśmy na szacunek, bo byłyśmy czyste i pracowite. Starała się unikać kar, a jeśli je stosowała, to umiarkowanie i za cięższe przewinienia, jak złodziejstwo. Dlatego gdy zobaczyłyśmy, że wraca, nasza radość była ogromna. Bo Maria Mandl była potworem”– wspominała Kamilla Janowycz-Sycz. Kiedy Johana miała sporządzić listę kobiet przeznaczonych na śmierć, niszczyła raporty i meldunki strażniczek funkcyjnych lub delegowała do tej pracy swoje zastępczynie „egzekucje były wbrew jej woli, gdyż w tym czasie widać było po niej przygnębienie”. Po powrocie do Niemiec Johanna zamieszkała u swojej siostry w Monachium. Zmarła w 1974 r. w wieku 74 lat.
Niestety zbyt mało strażniczek stać było na to, aby traktować więźniów po ludzku.
Niektórzy badacze uważają, że za okrucieństwem kobiet stała chęć władzy i kontroli, a także poczucie lojalności wobec sprawy nazistowskiej. Inni sugerują, że mogły one cierpieć na różne problemy psychiczne, takie jak sadyzm lub socjopatia, co czyniło je bardziej skłonnymi do popełniania aktów przemocy. Jeszcze inni wysuwają teorię, że trudy wojennego życia, brak mężczyzn i poczucie bezkarności popychały kobiety do zbrodni. Niestety wiele strażniczek po zakończeniu wojny ukryło się, udało im się wtopić w „tłum” i uniknęło kary za swoje postępowanie. Tylko niewielka liczba została osądzona i skazana za zbrodnie wojenne i otrzymała albo kary więzienia albo śmierci.
Jak podają statystyki, prawie 10 % personelu obozowego stanowiły kobiety- ok. 3200. Nazywano je SS-Aufseherin (nadzorczynie). Do pracy w obozach zgłaszały się przede wszystkim dla pieniędzy. W niemieckich gazetach pojawiały się ogłoszenia: „Pilnowanie więźniów”, „Praca nie wymagająca wysiłku fizycznego”, „Okaż swoją miłość do Rzeszy. Wymagania: wiek między 21 a 45 lat, dobra kondycja fizyczna, czysta kartoteka". Kursy na aufzejerki trwały od 4 tygodni do 6 miesięcy. Często zgłaszały się kobiety spokojne, mające na utrzymaniu rodzinę (mężowie walczyli na wojnie): fryzjerki, pomoce domowe, konduktorki tramwajowe, śpiewaczki operowe czy emerytowane nauczycielki. W rozkazie Heinricha Himmlera nakazano, aby esesmani uważali strażniczki za równe sobie, co sprzyjało zawiązywaniu bliższych relacji. W stosunkowo niewielkim podobozie Helmbrechts, niedaleko Hof w Niemczech komendant obozu Wilhelm Dörr otwarcie utrzymywał stosunki seksualne z nadzorczynią Hertą Haase-Breitmann-Schmidt.
Podobnie Erna Pfannstiel, zaszła w ciążę z SS-manem Georgem Wallischem i z tego powodu została zwolniona z pracy na Majdanku. Nazywana diablicą z KZ, niestety uniknęła kary. Po wojnie zamieszkała z mężem i teściową w Wiedniu. Co prawda w latach 70-tych toczyło się przeciwko niej śledztwo o „oddalony współudział” w morderstwie, ale przestępstwo przedawniło się 20 lat po wojnie. Dzięki interwencji Efraima Zuroffa (kontynuował pracę Szymona Wiesenthala), polskiemu IPN i zeznaniu świadków, prokuratura wznowiła śledztwo. Erna nie doczekała jego wyniku, zmarła w 2008 r. w wieku 86 lat.
Kolejną cechą straży kobiecej była korupcja. Pieniądze i kosztowności były źródłem ogromnych „dodatkowych” dochodów. Zresztą mężczyźni również mieli w tym swój udział. Wspomniany już Georg Wallisch, był aresztowany za kradzież złotego pierścionka i zegarka należących do Żydów zagazowanych w komorze.
Innym przykładem było małżeństwo Kochów: Ilse „Czarownica z Buchenwaldu” i Karl. Zdefraudowali miliony niemieckich marek. Karl został skazany i stracony pod sam koniec wojny (oprócz korupcji Koch został oskarżony o zabicie dwóch więźniów, którzy potajemnie leczyli na syfilis komendanta obozu koncentracyjnego). Ilse została skazana na karę dożywocia za zbrodnie przeciwko ludzkości. Odsiedziała 20 lat. W 1967 r. powiesiła się na prześcieradle w swojej celi w Aichach w wieku 60 lat. Miała urojenia i nabrała przekonania, że osoby, które przeżyły obóz koncentracyjny, będą ją wykorzystywać w jej celi.
Zresztą Ilse Koch, nazywana wiedźmą, suką, wilczycą, była jedną z najbardziej okrutnych zbrodniarek wojennych. Jako żona komendanta obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie, miała ogromną władzę i była znana z sadystycznego traktowania więźniów. Miała szczególną obsesję na punkcie zbierania ludzkiej skóry, z której robiła abażury, okładki książek, rękawiczki, torebki i inne artykuły gospodarstwa domowego. Kazała również wycinać wytatuowane skrawki skóry więźniów, żeby mieć „ciekawsze okazy” do swojej kolekcji. Wiadomo, że brała udział w torturowaniu i mordowaniu więźniów, w tym dzieci. Jej działania były tak ohydne, że nawet inni oficerowie SS uznali jej zachowanie za odrażające i uważali, iż jest chora psychicznie. W swojej menażerii miała niedźwiedzia, któremu co dzień rzucano więźnia. Małżeństwo lubiło przyglądać się jak zwierzę rozszarpuje nieszczęśnika.
Ilse Koch, znana przez swoich podopiecznych jako „Czarownica z Buchenwaldu”Ilse i Karl Koch mieli jednego syna i dwie córki. Jeden z nich popełnił samobójstwo po wojnie, „bo nie mógł żyć ze wstydem zbrodni rodziców”.
Ilse Koch przed Trybunałem Wojskowym Stanów Zjednoczonych w Dachau, 1947 r.
Hermine Braunsteiner, przed wojną była pomocą domową. Została obozową strażniczką, bo jak sama twierdziła, brakowało jej pieniędzy na czynsz.
Kolejną cechą straży kobiecej była korupcja. Pieniądze i kosztowności były źródłem ogromnych „dodatkowych” dochodów. Zresztą mężczyźni również mieli w tym swój udział. Wspomniany już Georg Wallisch, był aresztowany za kradzież złotego pierścionka i zegarka należących do Żydów zagazowanych w komorze.
Innym przykładem było małżeństwo Kochów: Ilse „Czarownica z Buchenwaldu” i Karl. Zdefraudowali miliony niemieckich marek. Karl został skazany i stracony pod sam koniec wojny (oprócz korupcji Koch został oskarżony o zabicie dwóch więźniów, którzy potajemnie leczyli na syfilis komendanta obozu koncentracyjnego). Ilse została skazana na karę dożywocia za zbrodnie przeciwko ludzkości. Odsiedziała 20 lat. W 1967 r. powiesiła się na prześcieradle w swojej celi w Aichach w wieku 60 lat. Miała urojenia i nabrała przekonania, że osoby, które przeżyły obóz koncentracyjny, będą ją wykorzystywać w jej celi.
Zresztą Ilse Koch, nazywana wiedźmą, suką, wilczycą, była jedną z najbardziej okrutnych zbrodniarek wojennych. Jako żona komendanta obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie, miała ogromną władzę i była znana z sadystycznego traktowania więźniów. Miała szczególną obsesję na punkcie zbierania ludzkiej skóry, z której robiła abażury, okładki książek, rękawiczki, torebki i inne artykuły gospodarstwa domowego. Kazała również wycinać wytatuowane skrawki skóry więźniów, żeby mieć „ciekawsze okazy” do swojej kolekcji. Wiadomo, że brała udział w torturowaniu i mordowaniu więźniów, w tym dzieci. Jej działania były tak ohydne, że nawet inni oficerowie SS uznali jej zachowanie za odrażające i uważali, iż jest chora psychicznie. W swojej menażerii miała niedźwiedzia, któremu co dzień rzucano więźnia. Małżeństwo lubiło przyglądać się jak zwierzę rozszarpuje nieszczęśnika.
Hermine Braunsteiner, przed wojną była pomocą domową. Została obozową strażniczką, bo jak sama twierdziła, brakowało jej pieniędzy na czynsz.
W październiku 1942 r. trafiła do obozu na Majdanku, gdzie szybko dała się poznać jako wyjątkowo brutalna nadzorczyni. Braunsteiner zyskała przydomek „Kobyła z Majdanka”, ponieważ wiele więźniarek zadeptała na śmierć butami specjalnie podbitymi grubą blachą. Lubiła też biczować kobiety maszerujące do komór gazowych, a przy selekcji uwielbiała wyrywać matkom dzieci i zadeptywać je przy nich na śmierć. Była bestią w ludzkim ciele.
„…obok „Kobyły” przechodziła pewna kobieta z plecakiem. Ta uderzyła w plecak szpicrutą i ku jej zdziwieniu ze środka dobiegł płacz. Zerwała plecak z tej kobiety, otworzyła go i wyciągnęła ze środka małego chłopca, najwyżej dwuletniego. Malec wyrwał się jej i zaczął uciekać. „Kobyła” wrzeszcząc pobiegła za nim, powaliła kopniakiem na ziemię i z pistoletu strzeliła dziecku prosto w twarz…”Po wojnie zniknęła bez śladu. Nie było jej nazwiska na liście zbrodniarzy z Majdanka, których, po wyzwoleniu obozu Rosjanie skazali na śmierć i powiesili. Dopiero w 1949 r. pojawiła się w aktach z wiedeńskiego procesu, gdzie skazano ją za zbrodnie w Ravensbrück, ale nie w Majdanku. Została zwolniona w 1950 r. Odnaleziono ją w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieszkała razem z mężem, który nie miał pojęcia o przeszłości żony. Aresztowanie jej wzbudziło ogromne poruszenie w mieście, ponieważ wszyscy uważali ją za cudowną kobietę, która nawet muchy by nie skrzywdziła. Kiedy na spotkanie umówił się z nią reporter NYT, stwierdziła krótko „No tak. Wiedziałam, że kiedyś po mnie przyjdziecie.”
Proces „Kobyły” (razem z nią, za zbrodnie na Majdanku sądzonych było jeszcze dziesięciu mężczyzn i cztery kobiety) rozpoczął się w 1975 r. Do niczego się nie przyznała i nie wyraziła za nic skruchy. Została uznana za winną zamordowania 80 ludzi, współudział w zabiciu ponad setki dzieci oraz pomocnictwa w morderstwie ponad tysiąca ludzi, ale to i tak nie były wszystkie jej zbrodnie. Skazana na dożywocie, ze względu na stan zdrowia (cukrzyca, która doprowadziła do amputacji nogi) ułaskawiona przez premiera Nadrenii Johannesa Raua.
Zamieszkała razem z mężem w domu opieki w Bochum-Linden, gdzie w 1999 r. zmarła.
Jedyne zdjęcie Hermine Braunsteiner w mundurze SS-Gefolge, zdj. Państwowe Muzeum na Majdanku
Irma Grese, była strażniczką nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück i Auschwitz oraz służyła jako naczelnik sekcji kobiecej w Bergen-Belsen. Była ochotniczką SS. Do Oświęcimia trafiła jako 20-latka, gdzie sprawowała nadzór nad 30 barakami (ok. 30 tys. kobiet). Nazywana była „piękną bestią” i „hieną z Auschwitz”. "Jej ciało było perfekcyjne w każdym calu, miała czystą, anielską twarz i niebieskie, najbardziej błyszczące i niewinne oczy, jakie można sobie wyobrazić. Jednocześnie była najbardziej okrutną i zdemoralizowaną osobą, jaką spotkałam” – wspominała Gisella Perl, była więźniarka Auschwitz.
Była zawsze pięknie ubrana. Z pistoletem, batem (miała celofanowy pejcz z nabitymi metalowymi ćwiekami i perłami, który przecinał ciała więźniarek) i psem przechadzała się po obozie. Eskortowała więźniarki do pracy. Jeżeli któraś z nich nie była w stanie dojść do baraku, wtedy Irma spuszczała psy ze smyczy… „Psy szarpały ciała dziewczynek. Irma podeszła bliżej, aby obserwować, co robią. Jej oczy były przekrwione. Widok krwi zdawał się ją upajać. Dyszała. Była podekscytowana seksualnie – każdy mógł to zobaczyć”, tak wspominała Judith Strick-Dribben.
Dopuszczała się gwałtów na więźniach i więźniarkach. Była też kochanką doktora Mengele. Kiedy zaszła w ciążę, kazała obozowej lekarce (grożąc jej śmiercią), dokonać dyskretnej aborcji.
Irma pisała pamiętniki, nazywane przez nią "myślami politycznymi", gdzie fantazjowała nawet o samym Hitlerze.
Została ujęta podczas próby ucieczki. Sądzona w tzw. procesie Bergen- Belsen z innymi zbrodniarzami, m.in. z SS-Hauptsturmführerem Josefem Kramerem („Bestia z Belsen”), byłym komendantem Birkenau, została skazana na śmierć. Nie okazała skruchy. Podobno całą noc przed egzekucją śpiewała nazistowskie piosenki. 13 grudnia 1945 r. została powieszona. Jej ostatnie słowa brzmiały: „Schnell!” Miała 22 lata.
Z listu otwartego do Irmy Grese: „(…) Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tortur i form prześladowania, które wymyśliłaś, ani dla twojego bestialskiego sadyzmu, któremu dałaś upust. (…) My, twoje ofiary, nie chcemy, żebyś umarła. (…) Chcemy widzieć, jak dźwigasz ciężkie kamienie, boso i w łachmanach. Chcemy widzieć cię okrutnie i bezlitośnie bitą, tak jak ty okrutnie i bezlitośnie biłaś nas. Chcemy, żebyś była tak głodna, abyś, tak jak my, nie mogła w nocy zasnąć. (…) Chcemy patrzeć na ciebie, »piękną dziewczynę«, jak przeistaczasz się w worek skóry i kości (…) Skazujemy cię na życie w cierpieniu, w jakim my żyliśmy”. Podpisano: Schutzhaftling Nr 45554 (była więźniarka Isabella Rubinstein).
Irma Grese, zdj. domena publiczna
Maria Mandl była córką austriackiego szewca i komendantką obozu Auschwitz-Birkenau. W 1939 r. roku trafiła do Ravensbrück, a w roku 1942 – do Auschwitz. Uważa się, że osobiście odpowiadała za śmierci ponad 500 000 więźniów. Więźniarki nazywały ją „sadystką”, „piekielnicą”, „potworem w ludzkim ciele”, a najczęściej „bestią”. Według niektórych relacji Mandl często stała przy bramie do Birkenau, czekając, aż więzień się odwróci i spojrzy na nią: każdy, kto to zrobił, był usuwany z linii i nigdy więcej o nim nie słyszano.
Była tak okrutna i nieobliczalna, że kiedy się zbliżała, wszyscy milkli. Nikt nie wiedział kiedy i za co zostanie skatowany. Znana jest historia wyrzucenia przed barak nowonarodzonego dziecka na pewną śmierć. Niemowlę zostało zjedzone przez szczury. W Brzezince na rozkaz nadzorczyni dzieci topiono i palono żywcem w piecach.
Proces „Kobyły” (razem z nią, za zbrodnie na Majdanku sądzonych było jeszcze dziesięciu mężczyzn i cztery kobiety) rozpoczął się w 1975 r. Do niczego się nie przyznała i nie wyraziła za nic skruchy. Została uznana za winną zamordowania 80 ludzi, współudział w zabiciu ponad setki dzieci oraz pomocnictwa w morderstwie ponad tysiąca ludzi, ale to i tak nie były wszystkie jej zbrodnie. Skazana na dożywocie, ze względu na stan zdrowia (cukrzyca, która doprowadziła do amputacji nogi) ułaskawiona przez premiera Nadrenii Johannesa Raua.
Zamieszkała razem z mężem w domu opieki w Bochum-Linden, gdzie w 1999 r. zmarła.
Irma Grese, była strażniczką nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück i Auschwitz oraz służyła jako naczelnik sekcji kobiecej w Bergen-Belsen. Była ochotniczką SS. Do Oświęcimia trafiła jako 20-latka, gdzie sprawowała nadzór nad 30 barakami (ok. 30 tys. kobiet). Nazywana była „piękną bestią” i „hieną z Auschwitz”. "Jej ciało było perfekcyjne w każdym calu, miała czystą, anielską twarz i niebieskie, najbardziej błyszczące i niewinne oczy, jakie można sobie wyobrazić. Jednocześnie była najbardziej okrutną i zdemoralizowaną osobą, jaką spotkałam” – wspominała Gisella Perl, była więźniarka Auschwitz.
Była zawsze pięknie ubrana. Z pistoletem, batem (miała celofanowy pejcz z nabitymi metalowymi ćwiekami i perłami, który przecinał ciała więźniarek) i psem przechadzała się po obozie. Eskortowała więźniarki do pracy. Jeżeli któraś z nich nie była w stanie dojść do baraku, wtedy Irma spuszczała psy ze smyczy… „Psy szarpały ciała dziewczynek. Irma podeszła bliżej, aby obserwować, co robią. Jej oczy były przekrwione. Widok krwi zdawał się ją upajać. Dyszała. Była podekscytowana seksualnie – każdy mógł to zobaczyć”, tak wspominała Judith Strick-Dribben.
Dopuszczała się gwałtów na więźniach i więźniarkach. Była też kochanką doktora Mengele. Kiedy zaszła w ciążę, kazała obozowej lekarce (grożąc jej śmiercią), dokonać dyskretnej aborcji.
Irma pisała pamiętniki, nazywane przez nią "myślami politycznymi", gdzie fantazjowała nawet o samym Hitlerze.
Została ujęta podczas próby ucieczki. Sądzona w tzw. procesie Bergen- Belsen z innymi zbrodniarzami, m.in. z SS-Hauptsturmführerem Josefem Kramerem („Bestia z Belsen”), byłym komendantem Birkenau, została skazana na śmierć. Nie okazała skruchy. Podobno całą noc przed egzekucją śpiewała nazistowskie piosenki. 13 grudnia 1945 r. została powieszona. Jej ostatnie słowa brzmiały: „Schnell!” Miała 22 lata.
Z listu otwartego do Irmy Grese: „(…) Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tortur i form prześladowania, które wymyśliłaś, ani dla twojego bestialskiego sadyzmu, któremu dałaś upust. (…) My, twoje ofiary, nie chcemy, żebyś umarła. (…) Chcemy widzieć, jak dźwigasz ciężkie kamienie, boso i w łachmanach. Chcemy widzieć cię okrutnie i bezlitośnie bitą, tak jak ty okrutnie i bezlitośnie biłaś nas. Chcemy, żebyś była tak głodna, abyś, tak jak my, nie mogła w nocy zasnąć. (…) Chcemy patrzeć na ciebie, »piękną dziewczynę«, jak przeistaczasz się w worek skóry i kości (…) Skazujemy cię na życie w cierpieniu, w jakim my żyliśmy”. Podpisano: Schutzhaftling Nr 45554 (była więźniarka Isabella Rubinstein).
Maria Mandl była córką austriackiego szewca i komendantką obozu Auschwitz-Birkenau. W 1939 r. roku trafiła do Ravensbrück, a w roku 1942 – do Auschwitz. Uważa się, że osobiście odpowiadała za śmierci ponad 500 000 więźniów. Więźniarki nazywały ją „sadystką”, „piekielnicą”, „potworem w ludzkim ciele”, a najczęściej „bestią”. Według niektórych relacji Mandl często stała przy bramie do Birkenau, czekając, aż więzień się odwróci i spojrzy na nią: każdy, kto to zrobił, był usuwany z linii i nigdy więcej o nim nie słyszano.
Była tak okrutna i nieobliczalna, że kiedy się zbliżała, wszyscy milkli. Nikt nie wiedział kiedy i za co zostanie skatowany. Znana jest historia wyrzucenia przed barak nowonarodzonego dziecka na pewną śmierć. Niemowlę zostało zjedzone przez szczury. W Brzezince na rozkaz nadzorczyni dzieci topiono i palono żywcem w piecach.
Więźniarka Aglaida Brudkowska tak opisała Marię Mandl: „Wymierzała więźniom kary po całym dniu niezwykle ciężkiej pracy lub zwoływała dodatkowe apele wieczorne, na których kobiety musiały klękać z podniesionymi rękami. Takie apele trwały dwie, trzy godziny, podczas których kobiety mdlały lub nawet umierały”
„Za co tak biła, kopała, przewracała? Za kurz na obuwiu, za odwrócenie głowy, za obcieranie nosa, za wysunięcie naprzód jednej nogi, za krzywe zawiązanie chustki na głowie, za to, że chusteczka do nosa wyglądała z kieszeni” – opowiadała więźniarka, Helena Tyrankiewicz.
Była też nazywana „melomanką”. Z jej inicjatywy z więźniarek zajmujących się wcześniej muzyką powstała kobieca orkiestra, która u bram obozu koncentracyjnego witała wesołymi melodiami przybywających na śmierć.
Wpadła w ręce Amerykanów, którzy w 1946 roku wydali ją władzom Polski Ludowej. W tzw. procesie oświęcimskim została skazana na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano w 1948 r.
Herta Bothe była nadzorczynią SS w nazistowskich obozach koncentracyjnych w Ravensbrück, Bergen-Belsen i Stutthofie. Miała reputację sadystki, chociaż sama utrzymywała, że nigdy nikogo nie biła „kijem ani rózgą” ani „nikogo nie zabiła”. Jeżeli już, to biła rękami więźniów za wykroczenia obozowe np. za kradzież. Oczywiście była to nieprawda. W zeznaniach świadków można przeczytać, że Herta dobrze się bawiła strzelając z pistoletu do więźniarek i kiedy biła drewnianym kijem chore dziewczyny.
Jeden z ocalałych z Bergen-Belsen twierdził, że był świadkiem, jak Bothe pobiła na śmierć drewnianym klockiem węgierską Żydówkę imieniem Éva .
Po wyzwoleniu obozu przez Brytyjczyków, wspólnie z innymi członkami personelu SS musiała przesuwać niepochowane ciała więźniów, do ogromnych dołów. W swojej relacji narzekała, że nie miała rękawiczek i panicznie bała się zarażenia tyfusem!!! Powiedziała, że zwłoki były tak zgniłe, że ręce i nogi odrywały się, gdy je poruszano i że wychudzone ciała były wciąż na tyle ciężkie, że powodowały u niej znaczny ból pleców. Bothe została aresztowana i przewieziona do więzienia w Celle.
Podczas procesu w Belsen została scharakteryzowana jako „bezwzględna nadzorczyni” i skazana tylko! na dziesięć lat więzienia za znęcanie się nad więźniami (zwolniona po 6 latach). Po wojnie wyszła za mąż i zmieniła nazwisko na Lange. Zmarła w 2000 r.
„Czy popełniłam błąd? Nie. Pomyłka polegała na tym, że to był obóz koncentracyjny, ale ja musiałam do niego jechać, inaczej sama bym się tam znalazła. To był mój błąd”, tak twierdziła w jednym z wywiadów.
Podczas procesu w Belsen została scharakteryzowana jako „bezwzględna nadzorczyni” i skazana tylko! na dziesięć lat więzienia za znęcanie się nad więźniami (zwolniona po 6 latach). Po wojnie wyszła za mąż i zmieniła nazwisko na Lange. Zmarła w 2000 r.
„Czy popełniłam błąd? Nie. Pomyłka polegała na tym, że to był obóz koncentracyjny, ale ja musiałam do niego jechać, inaczej sama bym się tam znalazła. To był mój błąd”, tak twierdziła w jednym z wywiadów.
Herta Ehlert była niemiecką strażniczką SS i nadzorcą kilku nazistowskich obozów koncentracyjnych podczas II wojny światowej, w tym Ravensbrück i Auschwitz-Birkenau.
Znana była z brutalności i zaangażowania w selekcję i egzekucję więźniów. Po wojnie Ehlert została aresztowana i osądzona za zbrodnie wojenne, ostatecznie skazana na dożywocie w 1949 roku. Została zwolniona warunkowo w 1954 roku i prowadziła stosunkowo spokojne życie aż do śmierci w 1997 roku.

Hildegarda Lächert, nazywana „krwawą Brygidą” pracowała na Majdanku, w Płaszowie i w Auschwitz. Miała zwyczaj bić więźniów aż do krwi, stąd jej przydomek. Wielu świadków nazywało ją najgorszą i najokrutniejszą nadzorczynią- po prostu prawdziwą „bestią”. Była odpowiedzialna za selekcję kobiet, które później ginęły w komorach gazowych. Uwielbiała szczuć psami i patrzeć jak rozszarpują więźniów na kawałki. Dzieci wabiła kostkami cukru do ciężarówek, którymi później były wiezione na śmierć. Nadużywała też alkoholu.
Za udział w selekcjach i znęcanie się nad więźniami skazano ją w sumie (w dwóch procesach w 1947 na 15 lat więzienia i w 1975 na 12 lat) tylko na 27 lat więzienia. Po wojnie nadzorczyni SS została zwerbowana przez CIA i tajne służby Zachodnich Niemiec. Jednak ze względu na jej gadatliwość, zakończono współpracę. Hildegarda zmarła w Berlinie w 1995 r. Miała 75 lat.
Jenny-Wanda Barkmann była nadzorczynią, w podobozie kobiecym Stutthof SK-III, gdzie brutalnie znęcała się nad więźniami, katując na śmierć. Selekcjonowała także kobiety i dzieci do komór gazowych. Była tak bezlitosna, że więźniarki nadały jej przydomek „Piękne Widmo”. Kiedy Rosjanie zbliżali się do Stutthofu uciekła z obozu. Została jednak złapana na dworcu w Gdańsku i aresztowana. Podczas procesu śmiała się i flirtowała ze strażnikami więziennymi. Uznana za winną została skazana na śmierć. Tak skomentowała wyrok „Życie jest rzeczywiści e przyjemnością, a przyjemności są zwykle krótkie”. Powieszona na Biskupiej Górce pod Gdańskiem w 1946 r. Miała 24 lata.
Jenny Wandy Barkmann podczas procesu i jej egzekucja, zdj. wikipedia.org
Herta Oberheuser- lekarka w obozie w Ravensbruck. Mordowała tam dzieci i eksperymentowała na ich ciałach. Kazała okaleczać więźniów, po czym wcierała w ich rany drewniane drzazgi, zardzewiałe kawałki metalu, szkło, trociny itp. Obserwowała jak w rany wdaje się zakażenie i sprawdzała jak można je wyleczyć. Sądzona w 1947 r. w tzw. procesie lekarzy w Norymberdze, została skazana na 20 lat więzienia. W 1952 r, zwolniona za dobre sprawowanie. Pracowała, o zgrozo!!! jako lekarz rodzinny w niemieckim miasteczku Stocksee. W 1960 r. została pozbawiona praw do wykonywania zawodu. Zmarła w niemieckim domu opieki w 1978 r.
Emma Zimmer, która pracowała jako strażniczka SS w trzech obozach koncentracyjnych. Po wojnie została zatrzymana przez żołnierzy USA i wywieziona do obozu dla internowanych w Ludwigsburgu, gdzie została przekazana władzom brytyjskim. Została skazana na śmierć przez powieszenie przez brytyjski trybunał wojskowy.

Else Ehrich przed wojną pracowała w rzeźni! Była starszą nadzorczynią na Majdanku, gdzie była odpowiedzialna za śmierć ok.100 tysięcy więźniów. Brała aktywny udział we wszystkich większych selekcjach do komór gazowych i egzekucjach. Nieustannie maltretowała więźniarki, nie oszczędzając nawet dzieci. Jej wierną pomocnicą była wspomniana wcześniej zbrodniarka Hermine Braunstiiner. Uznana za winną została skazana na karę śmierci. Jeszcze chcąc się ratować napisała prośbę o ułaskawienie do Bolesława Bieruta. Twierdziła, że ma małego synka i chciałaby aby zamieniono jej karę na więzienie. Bierut odrzucił prośbę i Ehrich została stracona w lubelskim więzieniu 26 października 1948 r.
Therese Brandl, która pracowała w trzech obozach koncentracyjnych w latach 1940-1945, sądzona w procesie oświęcimskim, uznana za winną przeprowadzania selekcji oraz nieludzkiego traktowania więźniarek i skazana na śmierć.
Luise Danz pracowała na Majdanku, Płaszowie, Auschwitz i Malchow. Odpowiedzialna była za straszliwy głód i znęcanie się nad więźniarkami. W Machow zdeptała małą dziewczynkę (o to zabójstwo toczył się proces w Berlinie, ale uniknęła kary ze względu na stan zdrowia).
Maria Emmerling tak opisała strażniczkę: „Więźniarki mdlały na jej widok, ponieważ nękała kobiety biciem i kopaniem. Pewnego dnia podczas apelu widziałem, jak Danz uderzyła więźniarkę tak mocno w twarz, że upadła, a Danz znęcała się nad nią butami bez litości”. Skazana na dożywocie, zwolniona w 1957 r. Zmarła w 2009 r.
Elisabeth Lupka nadzorczyni w Auschwitz i Ravensbrück, została skazana na śmierć przez powieszenie. W Auschwitz była odpowiedzialna za selekcję kobiet do komór gazowych. Znana była z okrucieństwa, zwłaszcza uwielbiała katować więźniarki biczem. Jej zwłoki przekazano Uniwersytetowi Jagiellońskiemu do celów naukowych.
Monika Miklas, która od kwietnia 1943 roku pracowała w obozie koncentracyjnym Auschwitz jako strażniczka SS.
Jednym z jej obowiązków był nadzór nad blokami i obserwacja obozowej pakowalni. Po ewakuacji KL Auschwitz została skierowana do pracy w Ravensbrück, gdzie przebywała do wiosny 1945 r. Sąd Okręgowy w Wadowicach skazał ją na 8 lat więzienia.
Niestety pomimo takich straszliwych zbrodni, zeznań świadków i dokumentacji procesowych, stosunkowo niewiele strażniczek zostało skazanych.
Kuriozalne były niskie wyroki, a nawet uniewinnienia, jak w przypadku Johanny Altvater. Pracowała ona w getcie w Włodzimierzu Wołyńskim jako sekretarka komendanta Wilhelma Westerheide. Zabijała z zimną krwią i znęcała się nad Żydami. Oskarżono ją o zabójstwa: chłopca, którym uderzała o ścianę na oczach jego ojca, dzieci, które wyrzuciła przez okno z trzeciego piętra szpitala, a potem zeszła na dół sprawdzić czy wszystkie zginęły. Ostatecznie została uniewinniona z powodu sprzecznych zeznań i ogólnego braku dowodów! Westerheide również został uniewinniony!!!
Liselotte Meier, administratorka na Białorusi, pomagała swojemu szefowi SS na strzelaninach, polegających na polowaniu i zabijaniu Żydów dla „zabawy”.
Miała dostęp do sejfu w biurze, w którym przechowywano większość tajnych rozkazów. Pieczęć urzędu trzymała w szufladzie biurka, co pozwalało jej podpisywać się w imieniu komisarza. Dlatego też miała możliwość decydowania, kto zostanie zabity, a kogo można oszczędzić. Kiedy jednak stanęła przed sądem, zeznała tylko: „Nie mogę powiedzieć, czy rozstrzelani byli w ogóle Żydami”.
Irmgard Furchner była sekretarką komendanta obozu koncentracyjnego Stutthof. Po wielu latach stanęła przed sądem z zarzutem współudziału w zamordowaniu 11 tys. ludzi – sama nikogo nie zabijała, natomiast jej parafki były pod listami ludzi, których słano na śmierć. Podczas pracy w obozie szef pozwolił jej na hodowanie kwiatów. Doglądała tych swoich róż, hiacyntów – i nie mogła niczego nie wiedzieć, bo kilkanaście metrów dalej obozowa kolejka wiozła ludzi do gazu.
W 2021 r. została oskarżona o współudział w zabójstwie 11 412 więźniów (miała wówczas 96 lat), a w grudniu 2022 roku została skazana na dwa lata więzienia w zawieszeniu.
Jednym z nielicznych wyjątków od wizerunku brutalnej nadzorczyni była Klara Kunig, strażniczka obozowa w Ravensbrück i jego podobozie Dresden-Universelle. Kiedy naczelniczka obozu zwróciła uwagę, że Klara jest zbyt uprzejma i życzliwa dla więźniów, została zwolniona z pracy. Klara wyjechała do Drezna. Co się z nią później stało- nie wiadomo. Być może zginęła w bombardowaniu miasta 13 lutego 1945 r.
Kolejną taką osoba była Johanna Langefeld, strażniczka z Ravensbrück i Auschwitz, którą od wyroku uratowały byłe więźniarki (pomogły uciec jej z krakowskiego więzienia). Kiedy po dlugiej nieobecności wróciła do obozu, wszystkie wiwatowały na jej cześć. „Gdy zobaczyłyśmy, że wraca, poczułyśmy wielką ulgę. Langefeld odnosi ła się do nas po ludzku. W jej oczach zasługiwałyśmy na szacunek, bo byłyśmy czyste i pracowite. Starała się unikać kar, a jeśli je stosowała, to umiarkowanie i za cięższe przewinienia, jak złodziejstwo. Dlatego gdy zobaczyłyśmy, że wraca, nasza radość była ogromna. Bo Maria Mandl była potworem”– wspominała Kamilla Janowycz-Sycz. Kiedy Johana miała sporządzić listę kobiet przeznaczonych na śmierć, niszczyła raporty i meldunki strażniczek funkcyjnych lub delegowała do tej pracy swoje zastępczynie „egzekucje były wbrew jej woli, gdyż w tym czasie widać było po niej przygnębienie”. Po powrocie do Niemiec Johanna zamieszkała u swojej siostry w Monachium. Zmarła w 1974 r. w wieku 74 lat.
Jak powiedział A. Gorecki "Jest sprawiedliwość co tym światem władnie, kto drugich krzywdzi zawsze sam upadnie".
Może jednak spotkała ich sprawiedliwość...
P.S
Różne szacunki wskazują, że w garnizonie KL Auschwitz służyło łącznie od około 8000 do 8200 esesmanów i około 200 strażniczek. W Polsce stanęło przed sądem więcej członków garnizonu SS w Oświęcimiu niż gdziekolwiek indziej. W latach 1946-1949 dokonano ekstradycji do Polski około 1000 osób podejrzanych o popełnienie zbrodni wojennych w Auschwitz, głównie z amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech. Zarzuty postawiono 673 osobom, w tym 21 kobietom.
Źródło zdjęć: Wikimedia Commons, US Army Archives, Bundesarchiv, British Archives, James Bjorkman WW2 Blog, Flickr.
Źródła uzupełniające:
Źródła uzupełniające:
https://www.dw.com/pl/zbrodnia-bez-kary-stra%C5%BCniczka-z-majdanka-nic-nie-widzia%C5%82am/a-50692186
https://rarehistoricalphotos.com/female-guards-concentration-camps/
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177342,25623853,polskie-wiezniarki-pomogly-jej-uniknac-wiezienia-kim-byla-johanna.html
https://time.news/meet-the-exterminating-angel-who-killed-mercilessly-in-nazi-times/
https://rarehistoricalphotos.com/female-guards-concentration-camps/
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177342,25623853,polskie-wiezniarki-pomogly-jej-uniknac-wiezienia-kim-byla-johanna.html
https://time.news/meet-the-exterminating-angel-who-killed-mercilessly-in-nazi-times/
Komentarze
Prześlij komentarz